– Powiedz mi, Mokra – zapytałam kiedyś moją przyjaciółkę, z którą razem organizowałyśmy pierwsze imprezy, – dlaczego ludzie dają mi się namówić na wszelkie głupoty, które każę im zrobić?
– Bo każdą, nawet ich najbardziej pokrętną fantazję, traktujesz tak naturalnie, jakby to była jakaś najnormalniejsza rzecz na świecie! – skomplementowała mnie uroczo.
I to właśnie najbardziej podobało mi się w imprezach bdsm, które organizowałam na Śląsku przez sześć lat, przy pomocy przyjaciół. W każdej uczestniczyło od dwudziestu kilku do trzydziestu kilku osób i miały one charakter play-party, co w ojczystym języku oznacza, że goście idą na całość…;)
Z psychologicznego punktu widzenia zdejmowałam z nich odpowiedzialność za oddanie się wyuzdanemu szaleństwu, dając przyzwolenie na uzewnętrznienie swojej udziwnionej seksualności. Z mojego własnego punktu widzenia po prostu domagałam się od uczestników pełnej aktywności 🙂
Mam nadzieję, że brak samodyscypliny zastąpi bat, dzięki czemu przyłożę się wreszcie do spójnego opisania tych zwariowanych orgii sado-maso oraz obfitujących w przygody erotyczne historie ich uczestników.
A tymczasem postaram się niedługo skopiować tutaj posty z poprzedniego bloga, opisujące kilka innych scen z imprez.
Kropka:)