DARKROOM

30 kwietnia 2024 o 17:03|3 komentarze

Snułam się po salach, w których odbywało się Sinnergety*,  i obserwowałam jak impreza powoli się rozkręca. Z tymi wszystkimi spektakularnymi pokazami, stoiskami i fotobudkami była z założenia przeznaczona głównie dla widzów. A ja nie lubiłam być tylko widzem, gdy chodziło o BDSM. I nawet fakt, że znajdował się tam playroom, nie zmieniło mojego odbioru.

Od czasu do czasu natykałam się na znajomych. Im częściej bywałam na imprezach, tym więcej nawiązywałam znajomości w klimatach. I jedną z takich znajomości była kobietka, która uwiodła mnie rok wcześniej w podobnych okolicznościach. Przywitałyśmy się w przelocie.

Drobna, o króciutkich, ciemnorudych włosach i wyrazistych, ciemnych oczach. Ubrana w czarne, siatkowe body na nagim ciele. Dziś wyjątkowo miała na nogach szpilki, zamiast jak zwykle ciężkich, motocyklowych butów. Była niezawodna w dostarczaniu mi orgazmów. I działo się to regularnie na każdej imprezie, na której miałyśmy okazję się spotkać. Dlatego nie popełnię nadużycia, nazywając ją na użytek tej historii moją kochanką. Zawsze uśmiechała się do mnie uroczo. Właściwie łobuzersko. Bo Kochanka była typem małego łobuza. I zawsze potrafiła zaskoczyć.

Tym razem nasze ścieżki przecięły się pod barem.

– Jak się bawisz, kochanie? – zagadnęła z wielkimi kuflami piwami w obu rękach, dla pewności przyciskając trzecie ramieniem do tułowia. Zgadywałam, że zamierza napoić spragnionych znajomych przykutych do stanowisk pracy w playroomie. Bo niektórzy bawili się, a niektórzy przy okazji tutaj pracowali.

– Szczerze? Nudzę się. Zwiedzanie mnie męczy. Coś wolno się rozkręca ta impreza – stwierdziłam.

– Ja też się nudzę – wyznała mi do ucha zniżonym głosem. Kątem oka złapałam jej figlarny uśmiech.

Cmoknęłam ją w policzek. Bliskość jej ciała była kusząca. Pocałowałam ją jeszcze czule w usta. Wtedy wewnętrzny diabełek kazał mi się posunąć o krok dalej. Pocałowałam ją jeszcze raz. Uchwyciłam jej górną wargę moimi wargami i pieściłam, masując miękko. Potem dolną. Wreszcie wcałowałam się namiętnie, pochłaniając je obie. Rozchyliła usta i poddała mi się.

Oderwałyśmy się od siebie, żeby nabrać oddechu i roześmiałyśmy się, w nagłym odprężeniu.

– Od razu ta impreza wydaje mi się jakaś lepsza – stwierdziła znacząco.

– Mnie również – przyznałam.

Zgodnie parsknęłyśmy chichotem.

Kiedy po jakimś czasie natknęłyśmy się na siebie ponownie, postanowiłyśmy zajrzeć do darkroomu. Zatrzymałyśmy się przed kotarami zasłaniającymi wejście. Do środka nie wpuszczano mężczyzn singli, a jedynie pary.

– Myślisz, że dwie kobiety razem to zgodne z regulaminem? – zawahałam się.

– Chyba tak. W końcu nie jesteśmy facetem singlem, no i jesteśmy w parze – skwitowała żartobliwie.

Strażnik regulaminu przy wejściu nie zareagował na nasz widok, więc weszłyśmy.

To był największy darkroom, jaki zdarzyło mi się dotychczas widzieć, mimo, że zaaranżowany wyłącznie na potrzeby specyfiki tej imprezy. Pogrążone w słabym świetle duże pomieszczenie z poustawianymi wokół ścian kanapami, łożami, szezlongiem, wielkimi pufami i fotelami, nawet ginekologicznym. Na każdym z tych mebli nadzy i półnadzy uczestnicy pieprzyli się w dosłownie każdej pozycji i konfiguracji. Pary, trójkąty, czworokąty, wielokąty. Sprzężone ze sobą w kopulacji ciała pulsowały we własnym rytmie. Intensywne brzmienia muzyki dobiegającej z głośników zdawały się tylko wzmagać ich dynamikę. I chociaż półmrok gęstniał w kątach i pod ścianami, jego właściwość tuszowania niedoskonałości zdawała się nie mieć tutaj zastosowania. Wszyscy ci ludzi po prostu byli młodzi i piękni.

Jedyne wolne miejsce znajdowało się na kanapie imitującej antyk, którą zajmowała para, jeszcze w odzieży. Po wymianie przyzwalających uśmiechów usiadłam obok nich. Moja Kochanka przysiadła na małym stołeczku obok.

– Zdjęłabyś chociaż te buty!

„Chociaż”, bo też byłam całkowicie ubrana. O ile można nazywać ubraniem prześwitującą, czarną bluzkę, spod której widać było półprzezroczysty biustonosz i skórzaną mini spódniczkę kończącą się na linii pośladków. Natomiast „te” buty, przed epoką wszechpanującego fetyszu, kojarzyłyby się wyłącznie z prostytutkami. Jaskrawoczerwone, lakierowane sandały na kilkunastocentymetrowej szpilce i grubej platformie.

Zdjęłam, a ona przyklękła przede mną na podłodze i zsunęła mi pończochy. Następnie zaczęła delikatnie muskać ustami wewnętrzną stronę moich ud, które natychmiast rozchyliły się w naturalnym odruchu.

Wszystko zawsze zdawało się dziać między nami zupełnie naturalnie. Ostatnio to ja siedziałam przed nią na podłodze, ponieważ wtedy również brakło miejsca podczas pokazu artystycznych filmów porno. Byłam jej kotką, ocierającą się przymilnie o kolana swojej pani, pojękującą cicho w rui, gdy jakby od niechcenia doprowadziła mnie do orgazmu, głaszcząc moje usta i piersi.

Tutaj, naprzeciwko, na wielkim ekranie na białej, ceglanej ścianie, także leciało porno. Nikt go raczej nie oglądał, dlatego też chyba nikt nie zauważył, że film się zaciął. Zatrzymał się na scenie z twarzą dziewczyny z wyciągniętym językiem, na którym zawieszony był drugi koniec długiej strużki wydzieliny z wyprężonego, mokrego penisa stojącego przed nią nagiego mężczyzny. Ten znajomy widok wywołał we mnie napływ podniecenia. Zsunęłam się na siedzeniu cipką prosto w twarz mojej Kochanki.

– Liż!

Lizała mi cipkę nieśmiało i delikatnie. Rozłożyłam nogi szerzej, żeby głębiej wpuścić jej język. Wulgarna poza w połączeniu z atmosferą, jaka nas otaczała, jeszcze bardziej wzmagały moje podniecenie.

Pewna jednostajność jej zabiegów spowodowała, że po jakimś czasie zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu nowych bodźców. Para obok na kanapie też rozpoczęła pieszczoty. Dziewczyna wyłożyła już pozbawione obuwia nogi na kolana partnera. Całowali się, pogrążeni w emanującym z nich miłosnym odurzeniu. Jej drobne paluszki u nagich stóp znalazły się parę centymetrów ode mnie. Kusiły zgrabnym kształtem i jasną skórą.

– Mogę je popieścić? – zapytałam jej partnera

Odwrócił się i spojrzał na mnie trochę zdezorientowany, a zaraz potem rozbawiony.

– Chyba tak. Może? – zwrócił się do dziewczyny.

– Nie wiem – zaśmiała się z zakłopotaniem. -Tak!

Kurtuazja w tej jaskini rozpusty miała swoisty urok. Dawała przyzwolenie wyuzdaniu.

Skorzystałam. Nachyliłam się i wzięłam je do ust. Adorowałam jej stopy powoli, z namaszczeniem masując wargami każdy palec, ich zagięcia i zakamarki u nasady. Oni wrócili do wzajemnych pieszczot, a ja dalej bawiłam się, wsuwając język w szczeliny. Całowałam gładkie podeszwy, delektując się każdym dotykiem ust o skórę. Smakowała słonawo, przyprawiona potem w sam raz. Lizałam stopy tej młodej dziewczyny tak długo, aż poczułam się syta. Wtedy oderwałam się od niej i podziękowałam.

– To był mój pierwszy raz. Bardzo przyjemnie – powiedziała do mnie z uśmiechem. – Ja też dziękuję! – dodała radośnie i lekko skinęła głową.

Na powrót skierowałam uwagę na Kochankę. Moje wiercenie się w miejscu trochę ją rozpraszało. Obie zauważyłyśmy, że kawałek dalej zwolnił się iście królewski fotel z podłokietnikami. Tapicerowany, w purpurowe, florystyczne wzory, i pomalowaną na złoto, barokowo zdobioną, drewnianą oprawą.

Od razu się przesiadłam. Rozparłam się na nim jak królowa pozwalająca czcić poddanym z kolan swoje najbardziej intymne miejsce. Kochanka znowu wsunęła język w moją cipkę, i znowu miałam wrażenie, że zamiast lizać, zaledwie delikatnie mnie nim łaskocze.

Odsunęłam jej głowę ze swojego krocza i zadałam pytanie:

– Co właściwie cię kręci?

– Degradacja – odpowiedziała bez wahania

– A dokładnie w jakiej formie?

– Nie powiem ci, bo jeszcze wejdziesz mi do głowy.

Uderzyłam ją w twarz.

– To przynajmniej bardziej się staraj! – warknęłam na nią groźnie.

– Nie rób mi tego więcej – powiedziała cicho, z powagą, jednak wróciła do lizania.

Miała Pana, i jak mi potem powiedziała, źle się poczuła z tym, że bił ją po twarzy ktoś inny niż jej właściciel. Doskonale to rozumiałam. Mimo to, teraz, za jego zgodą, służyła mnie, i to ja miałam prawo wymagać, żeby porządnie mnie zaspokoiła. Żeby włożyła jęzor głęboko i szorowała nim po mojej cipie, aż zacznę się prężyć z przyjemności.

Szczerze mówiąc, dotychczas żadna kobieta nie wylizała mnie tak intensywnie jak potrafili robić to mężczyźni. Dlatego dalej już traktowałam ją pobłażliwie. Niemniej jednak przykładała się na swój subtelny, kobiecy sposób. W lizaniu cipki najbardziej podobało mi się przełamywanie schematów. Podryw nieoczywisty w świecie zdominowanym przez hetero. Gdy to ja miałam lizać, cipka nie działała na mnie z taką samą mocą, jak kutas. Bardziej podobało mi się samo zdobywanie drugiej kobiety. Wygrana w nierównym wyścigu z samcami. Cipka była jego uwieńczeniem. Trofeum.

Nie zagrzałyśmy tam długo miejsca. Kątem oka zauważyłam, że tuż obok opustoszał fotel ginekologiczny. Od razu położyłam się na nim i włożyłam nogi w rynny. To było dla mnie najwłaściwsze miejsce! Ten fotel stał przy samym wejściu i dopiero on zaspokoił moją potrzebę ekshibicjonizmu, gdy rozkroczyłam się szeroko na podwyższeniu. Każdy, kto wchodził i wychodził z darkroomu, mógł patrzeć na mój bezwstyd i oglądać moją cipę w całej okazałości, w dodatku z włożonym w nią językiem mojej małej, słodkiej suni na czas tej imprezy.

Napawałam się tą świadomością, obserwując przechodzących spod półprzymkniętych powiek, podczas gdy moja Kochanka wciąż lizała mnie z oddaniem. Doszłam, gdy wreszcie muśnięcia jej języka stały się bardziej intensywne i zamaszyste. Przyjemne skurcze w podbrzuszu wprawiły biodra w mimowolny ruch. Zaspokojona, zeszłam z fotela, pieczętując orgazm wdzięcznym pocałunkiem prosto w jej słodkie, usłużne usta.

Kropka : )

 

*Sinnergety – impreza bdsm, Wrocław, 10.02.2024r.

3 myśli na temat “DARKROOM”

  1. Aż zrobiło mi się cieplutko tu i ówdzie ☺️ ślicznie napisane . Masz Kasiu cudowna lekkość przekazu … Uwielbiam Ciebie …czytać

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *