METODA SWINGERSKIEGO PODRYWU

4 lipca 2020 o 19:53|12 komentarzy

CYKL: KLUBY SWINGERSKIE

 

Sobotni wieczór, późnym latem zeszłego roku.

– Ech, trochę dziś zmarnowany jestem – wyznał mój kochanek na tę noc.

– Dlaczego?

– W środę dupczyłem swoją kobietę, w czwartek się pokłóciliśmy i na tym wkurwie znowu rżnąłem ją ostro aż do rana, a w piątek poszedłem jeszcze sobie poruchać do klubu.

– Przecież wiedziałeś, że się dzisiaj ze mną spotykasz?! – wykrzyknęłam ze świętym oburzeniem.

– Spokojnie… Dam radę – zapewnił.

Spojrzałam na niego z ukosa i tylko pokręciłam głową z dezaprobatą.

 

Zanim dosiadł się do mnie na trasie, zadałam mu zagadkę. Ten niewinny pomysł od razu wprawił nas w erotyczny rausz. Napisałam do niego sms-a, żeby mnie znalazł w pociągu. Nie zdradziłam żadnego szczegółu mojego dzisiejszego stroju. Nie przypomniałam mu również, jak wyglądam. Widzieliśmy się dotychczas tylko raz, ponad pół roku wcześniej. Poznałam go podczas ostatniej bytności w klubie z moim Panem.

Mimo, że nadszedł od tyłu, od razu rozpoznałam go po sylwetce i uśmiechu. Właściwie to miał taki wykrój ust jakby były w ciągłym uśmiechu. Kątem oka rzucałam spojrzenia w kierunku przechodzących, udając, że obojętnie patrzę przed siebie. On z kolei minął mnie, jednak cofnął się po paru dalszych krokach i zatrzymał na mnie spojrzenie. Już dłużej nie umiałam zachować twarzy pokerzysty. Uśmiechnęłam się do niego, a wtedy z westchnieniem głośnej ulgi opadł na siedzenie obok.

– Uff, ale popełniłem gafę!

– Jaką?

– Najpierw przysiadłem się do innej kobiety, podobnej. Zagadnąłem ją i zwróciłem się do niej twoim imieniem. Żebyś ty widziała, jak spiorunowała mnie wzrokiem! Uciekłem stamtąd szybciej niż się przysiadłem – zachichotał i przyjrzał mi się jeszcze raz. – Teraz widzę, że tamta była grubsza i młodsza.

– No hej! Nie pozwalaj sobie! – obruszyłam się. Mimo to, zawtórowałam do jego chichotu.

– Nie denerwuj się, no przecież fajna jesteś. Ech, a w ogóle to zmarnowany dziś jestem.

– Dlaczego?

Już wiecie dlaczego…

 

Bardzo potrzebowałam seksu, ale nie byłam jeszcze gotowa, żeby znaleźć sobie jebakę na stałe, po odejściu Pana. Uznałam, że najlepszym rozwiązaniem jest pójście do klubu swingerskiego, będącego w mojej opinii czymś w rodzaju darmowego burdelu dla kobiet. W głowie miałam obsesyjny obraz penisów, jednego za drugim masujących moją wygłodniałą pochwę. Dotychczas bywałam tam wyłącznie z moim Panem. Obawiałam się, że jeśli pójdę do niego sama, przytłoczą mnie wspomnienia. Ale żeby móc tam znowu zacząć bywać, bez Pana, musiałam odczarować klub. Dlatego właśnie poprosiłam Konrada, żeby dotrzymał mi towarzystwa.

Usiedliśmy naprzeciwko siebie, na skraju sąsiadujących ze sobą kanap. Wszystko pozornie było takie samo. Tiulowe zasłony kameralnie wydzielały część kawiarnianą. Półmrok pogłębiał czerwień obić kanap ze skaju i ścian, dając tło dla migoczącego jasno dużego ekranu z nieustannie puszczanymi filmami porno. Tuż obok, kolorowe, rozproszone, ruchome punkty świetlne z dyskotekowej lampy tańczyły zamiast nieobecnych tancerzy wokół rury na środku niewielkiego parkietu, wirującym kręgiem zagarniając iluzoryczną przestrzeń w ścianie z luster.

Tylko Pana tam nie było.

Klub wydawał się pusty. Na kanapach siedział jeden mężczyzna. Wprawdzie szczupły i wysoki, lecz o twarzy i ciele starca. Gdy się dosiedliśmy, przerzucił wzrok z filmu porno na nas, kierując ku mnie badawcze spojrzenie.

Przy każdym dzwonku, odgłosie otwieranych drzwi i kroków wchodzącej osoby, podskakiwałam nerwowo i obracałam głowę w kierunku wejścia. Wprawdzie była to pora, o której mój Pan, gdyby tu był, raczej by wychodził niż wchodził, niemniej jednak wyobraźnia robiła swoje. Zresztą taki scenariusz przyśnił mi się noc przed przyjazdem. Z jednej strony ekscytowała mnie myśl, że mogłabym się na niego natknąć i może wreszcie dowiedzieć się, dlaczego ze mnie zrezygnował. Albo go wkurzyć i na nowo wzbudzić zazdrość. W ogóle wzbudzić w nim jakiekolwiek emocje wobec siebie. Z drugiej strony bałam się, że jeśli mnie tu zastanie z kimś innym, lub tylko dowie się, że tu byłam, a jeszcze nie całkiem postanowił mnie porzucić, teraz porzuci ostatecznie.

Nie przestawałam niespokojnie się kręcić. W końcu zapytałam właścicieli klubu, którzy usiedli tuż obok nas, nudząc się w oczekiwaniu na więcej klientów:

– Mam nadzieję, że państwo są dyskretni? – dyplomatycznie zwróciłam się do żony.

– My? My jesteśmy niewidomi! – gorliwie zapewnił mnie w jej imieniu właściciel, czyli jej mąż, wsuwając mi pieszczotliwie rękę pod ręcznik, między nagie uda. Ciężkie spojrzenie jego żony zatrzymało tę rękę tuż przed celem.

Po chwili dosiadła się para po sześćdziesiątce. Moje fantazje miały szerokie spektrum, i w innych okolicznościach natychmiast wykorzystałabym obecność kobiety do próby zrealizowania jednej z nich. Ze swoją masywną sylwetką, krótkimi, zaczesanymi do tyłu, platynowo blond włosami i mocnym makijażem wokół oczu, kojarzyła się z typem podstarzałej niemieckiej gwiazdy porno. Zarzuciła opadłe ramiączko czarnej halki z powrotem na ramiona i poprawiła włosy, głośnym śmiechem okazując dobry nastrój. Pewnie zeszli z góry, z pokoi z łóżkami. Oboje emanowali pewnością siebie. Zachowywali się swobodnie, rozmawiając z właścicielami klubu jak starzy, dobrzy znajomi.

Natomiast ja tu akurat dzisiaj przyjechałam po długotrwały, intensywny seks z udziałem jurnych, młodych byczków.

– O rany! – jęknęłam dyskretnie. – Miałam nadzieję, że wyrwę coś młodszego – wyznałam z żalem przyciszonym głosem.

Poczułam, że spędzamy już z Konradem za dużo czasu na rozmowie, i całe to erotyczne napięcie narastające we mnie w czasie podroży, opadło. Obawiałam się, że seks, na który się umówiliśmy, będzie tylko sekwencją wymuszonych ruchów bez przyjemności.

– Chodźmy wreszcie na górę – zaproponowałam, – bo przegadamy ten moment.

– Jaki moment? – zdziwił się.

– To była żartobliwa gra słów. Kiedyś tak się mówiło na sceny erotyczne – momenty. Pamiętasz?

– Ach tak! – żachnął się. – Ale to już dawno. – Miałem straszną ochotę z kimś pogadać, chyba dlatego tak długo tu siedzimy – wytłumaczył się. – A z tobą świetnie się rozmawia. W ogóle to ci się przyznam… – ściszył głos i nachylił się ku mnie. – Wolę towarzystwo kobiet. Faceci to jedynie gadają w kółko o samochodach. Nudni są.

 

Pobiegłam jeszcze tylko do szafki w szatni po paczkę prezerwatyw i zeszliśmy na dół do tego samego pomieszczenia, w którym rozpoczęliśmy naszą znajomość pół roku wcześniej. Dwa łoża w niewielkim odstępie, z małym stolikiem pomiędzy nimi, a wokół ściany obłożone wielkimi lustrami pod sam sufit. Przestrzeń wokół łoża w głębi zawsze spowijała złocista poświata, w przeciwieństwie do tego bliżej wejścia, tonącego w mroku, rozproszonym jedynie dyskretna lampką. Wybraliśmy właśnie to.

– Nie lubię rozkładać tych prześcieradeł – burknął pod nosem.

Jego głupia, niewiele znacząca uwaga, znowu nasunęła wspomnienie. Prześcieradła frotte zawsze rozkładał mój Pan, odkąd zauważył jak niezdarnie mi to wychodzi. W prawdziwym życiu nie było ze mną aż tak źle. Przy nim przeistaczałam się w nieporadną kobietkę, wymagającą troski i uwagi. To była część aktu. W tym też był seks.

Wzięłam prześcieradło ze stosu na parapecie i rozesłałam je na łóżku. Konrad położył się na plecach i przyciągnął mnie ku sobie. Zaskoczyło mnie, że najpierw oczekiwał przytulenia, akceptacji, dotyku i uśmiechu. To był normalny facet, spragniony czułości, chociaż poznałam go w wydaniu ludzkiej seks-maszyny. Położyłam się obok niego, na boku, i zaczęłam lizać mu sutki, zerkając czy mu się to podoba. Dłonią sięgnęłam do penisa i jąder. Przyjemnie było go tam głaskać i dostać potwierdzenie tego, czego oczekiwałam. Potężnego, sztywniejącego narzędzia spodziewanej rozkoszy.

Wzięłam go do ust, żeby stwardniał jeszcze bardziej. Po jego wcześniejszych opowieściach, jeszcze w drodze, że nałogowo chodzi do klubu, miałam opory natury zdrowotnej. Będąc tak znakomicie wyposażonym przez naturę, z pewnością nie pozostawał jedynie w roli nieskalanego podglądacza. Nie chciałam jednak psuć przyjemności ani jemu, ani sobie.

– Jak zacznie ci cieknąć z fiuta, wtedy założysz gumę, dobrze? – poprosiłam.

Skinął głową.

– Usiądź na nim – polecił.

– Ooo, nie! – zaprotestowałam. – Wszyscy to lubicie. Ręce pod głowę, pełne lenistwo, i niech to kobieta się wysila!

– No dobrze, to się wypnij.

Wszedł w moją pochwę, co mnie, ku własnemu zaskoczeniu, unieszczęśliwiło. Każdy jego ruch sprawiał mi ból. Ustawiłam pośladki pod innym kątem, lecz niewiele to pomogło.

– Boli – przyznałam się wreszcie. – Chyba jeszcze nie jestem gotowa.

Spokorniałam ze wstydu, że zawiodłam, i odstąpiłam od wcześniejszych pretensji.

– Jednak połóż się z powrotem na plecach – poprosiłam.

Przykucnęłam nad jego fiutem i nadziałam się na niego. Robiłam powolne przysiady, wpuszczając go w siebie i zaciskając na nim mięśnie pochwy. Lubiłam tę pozycję, chociaż wymagała wysiłku. Służyła do odprawiania czarów, rzucania uroków figlarnym patrzeniem kochankowi prosto w oczy. Z Panem zwykle zaczynała się wymianą spojrzeń, a kończyła rozmową w języku jęków i westchnień. „Sekretnym składnikiem seksu jest miłość.”, zaszeptało w pamięci wspomnienie motta z „Nimfomanki” Larsa von Triera. Ale to nie był mój Pan, więc ta pozycja bez namiętności nie działała. Mimo, że rozpychał mnie wielki fiut, ponownie doznaniem był ból w miejsce ekstazy.

Znowu uklękłam na czworakach i wypięłam się tak, jak najbardziej lubiłam. Podobało mi się odbicie w lustrze, branej od tyłu przez mężczyznę dwa razy większego ode mnie.

Nie wytrzymałam jednak długo.

– Strasznie mi głupio, ale nie dam rady z bólu – wystękałam w końcu i wysunęłam się z niego. – To się chyba nazywa „zespół wdowy”.

– Co ty tam gadasz? – zapytał zdumiony.

– No, jak się długo nie uprawia seksu. Pan mnie rzucił i regularność diabli wzięli – tłumaczyłam się. – Wstyd mi. Umówiłam się z tobą na seks, a tu z seksu nici.

– Ach, nie marudź! Będzie dobrze, zobaczysz.

Zauważyliśmy, że przygląda nam się mężczyzna stojący pod przeciwległą ścianą. To był tamten starzec z kanap. Jak właściwie wszyscy tutaj – prawie nagi, z ręcznikiem owiniętym wokół bioder. Gdy przerwaliśmy seks i spojrzeliśmy na niego, widocznie uznał to za zachętę, żeby się przyłączyć, i przysiadł się na skraju łóżka. Nie miałam na niego ochoty, dlatego demonstracyjnie przytuliłam się do Konrada, a on objął mnie ramieniem. Jego skóra ładnie pachniała naturalnym zapachem i była przyjemna w dotyku pod wargami, gdy odciskałam na niej pocałunki. Syciła głód przynajmniej moich ust. Nagle ogarnęła go namiętność i wepchnął mi zaśliniony język prosto do gardła. Poczułam wstręt. Nie znosiłam, gdy ktoś, z kim nie byłam w bliskiej relacji, wpychał mi język głęboko do ust i – jak on teraz  – wylizywał ich wnętrze. Wyrwałam się, dla niepoznaki całując go w zamian po całej twarzy.

Chciałam mu wynagrodzić to, po co go tu ściągnęłam, a nie potrafiłam mu się odwdzięczyć. Zsunęłam się pomiędzy jego nogi, położyłam się na brzuchu i zdjęłam gumę z penisa. Sterczał dumnie, wielki, gruby i twardy jak stal, owinięty miękką skórką. Koniuszkiem języka zbadałam wytyczone przez naturę szlaki na jego żołędzi – wędzidełko, rowek, ujście cewki. A potem wzięłam go głęboko do ust i ślizgałam się po nim wargami od nasady, po całej jego długości. To była mantra gestu. Ruch powtarzalny nieskończoną ilość razy, góra dół, góra dół, z muzyką w tle, która zdawała się zsynchronizować ze mną rytm. Powoli, góra dół, góra dół, przy idealnie wyważonej ilości śliny, ciepła promieniującego z jego ciała, miękkości jego skóry i twardości prącia. Aż wpadłam w trans, z którego nie chciałam wychodzić. Pochwa przestała mnie obchodzić. Chciałam go tak lizać i smakować do końca świata, doprawionego muzyką i szumem wody z jacuzzi w pomieszczeniu po przeciwnej stronie niewielkiego korytarza. Zerknęłam na jego twarz. Wyrażała błogostan.

Poczułam, jak mężczyzna, który przez cały ten czas siedział na skraju łóżka, głaszcze moją łydkę. Uwielbiałam to. Uwielbiałam być głaskana po łydkach przez mężczyzn w klubie, którzy traktowali to jako próbę oswojenia obcej kobiety. Czułam, jak jego ręka sięga wyżej i błądzi po moich udach. Nie przeszkadzało mi to, dopóki robił to niespiesznie, nie posuwając się jeszcze wyżej. Z ciekawości obejrzałam się do tyłu, żeby przyjrzeć mu się dokładniej. Trudno mi było ocenić ile może mieć lat. Jego szczupła, wyprostowana sylwetka, wysoki wzrost, szerokie bary i wygolona głowa przeczyły stereotypowemu wyobrażeniu starości. Być może uznał moje spojrzenie za zgodę na seks, bo gdy na nowo zajęłam usta penisem Konrada, poczułam, że starzec rozchyla moje pośladki i liże mnie między nimi coraz głębiej. Podobało mi się to. Podobała mi się myśl, że oto młodszy, jurny kochanek nadziewa mnie na swojego penisa, a starcowi pozwalam jedynie lizać odbyt. Syciłam się tą myślą, dopóki nie poczułam jak usiłuje mnie masturbować i wpycha mi palce do pochwy. Wyrwałam mu się.

– Powiedz mu, że nie chcę – poprosiłam Konrada.

– Sama mu powiedz. On i tak nie zrozumie. Nie mówi po polsku. To ciapaty – wyjaśnił z pogardą. – Jemu trzeba to pokazać inaczej.

Podniósł się i odgonił go ręką, a wtedy mężczyzna wstał i odszedł bez słowa.

– Nie zauważyłam – zdziwiłam się. – Może przez tę ogoloną głowę. Tylko brwi miał ciemne. Na pewno?

– Tak, on często tu bywa.

Żadnej poprawności politycznej. I nawet jeśli tamten człowiek nie znał polskiego, to z dużym prawdopodobieństwem rozumiał co znaczy słowo „ciapaty”. Z całym zakresem negatywnych konotacji. Podejście Konrada wywołało we mnie mieszane uczucia. A zaraz potem pomyślałam sobie, jak wielu jest ludzi, którzy myślą podobnie, ale nigdy się do tego otwarcie nie przyznają z obawy przed krytyką.

Chciałam wrócić jeszcze raz do tego, co robiłam wcześniej, jednak mnie powstrzymał.

– Nie lubię za długo znajdować się w jednej pozycji. Potrzebuję wciąż nowych bodźców podczas seksu – wyjaśnił.

Zdziwiłam się, że dla kogoś zmiana ułożenia ciała wystarcza jako nowy bodziec seksualny. Gdyby on wiedział, jakich bodźców ja potrzebuję…

Odruchowo położyłam się na plecy. Uklęknął nade mną i nagle poczułam strumień śliny lecący mi po czole i policzkach. Otarłam się z obrzydzeniem. Splunął na swojego penisa, a wyszło tak, jakby splunął mi na twarz. Nie znosiłam tego, a jednocześnie podnieciła mnie myśl, że może zrobił to celowo.

– Co to było? – zapytałam, wycierając się.

– Chciałem, żeby był lepszy poślizg – wyjaśnił.

Zaczął pieprzyć mnie w usta penisem jak w pochwę. Każda upokarzająca pozycja to była woda na mój młyn. Nie liczyła się niewygoda, tylko moja użyteczność dla mężczyzny jako otworu do rozładowania napięcia w genitaliach. Nie trwało to jednak długo. Przewrócił się na plecy, przyciągnął mnie ku sobie, nałożył nową gumę i znowu we mnie wszedł. Tym razem to on poruszał biodrami. Nawet w tej pozycji wrócił ból.

– Przerwijmy, poprosiłam. – Nie przewidziałam tego. Jeśli chcesz, nie krępuj się i weź sobie jakąś inną kobietę. Mówię szczerze – podkreśliłam. – Nie będę miała pretensji.

– Będzie dobrze. Nie przejmuj się tak – uspokoił mnie. – Chodź, napijemy się jeszcze po piwku.

 

Wróciliśmy do części kawiarnianej. Konrad poszedł do baru. Bliżej ekranu z filmami porno siedział jakiś samotny, młody mężczyzna i wciąż się na mnie gapił. Nic nadzwyczajnego w tym przybytku gdyby nie to, że ów człowiek był dla mnie zbyt drobny i za niski – o ile można było ocenić wzrost siedzącego, – a na dodatek miał długą brodę obciętą w szpic, korespondującą kolorem z jego bujną, jasną czupryną. Ja właściwie też oceniałam mężczyzn w klubie jak mięso – za chude, za tłuste, za stare, zbyt kościste, albo przeciwnie  – apetyczne. To akurat było za młode. No i ta broda za długa. Inna sprawa, że w takich miejscach należało ostrożnie oceniać wiek. Półmrok zwykle odejmował sporo lat.

Krępowało mnie to jego wgapianie się we mnie. Nawet trochę irytowało. Udawanie, że wciągnął mnie „film” z kolei zmęczyło, bo fikcyjna akcja na ekranie była nudniejsza niż zwykle tutaj, w klubie, na żywo. W końcu wbiłam wzrok w sufit, żeby mu w ten sposób „oznajmić”, że nie jestem nim zainteresowana. Miałam wrażenie, że Konrada nie ma już całe wieki i nigdy nie wróci, żeby mnie wybawić od tych natarczywych spojrzeń.

W końcu przyszedł z piwami. Z góry zaczęły dobiegać krzyki orgazmu jakiejś kobiety. Hałasowała bez końca i chyba to odwróciło moją uwagę od faceta z brodą.

– To ta blondyna – stwierdził Konrad.

– Jaka?

– Ta, co była tu wcześniej.

– Skąd wiesz, że to ona? – zdziwiłam się.

– No wiem, po głosie.

No tak, stały bywalec… Nie powinnam się dziwić.

– Tak mi się skojarzyło… Kiedyś posuwałem tu taką jedną… – uśmiechnął się do wspomnienia. – Też tak długo było jej dobrze, jak tej tam u góry. Dochodząc, tyle razy wzywała Jezusa, jak ją dojeżdżałem, że myślałem, że ten Jezus w końcu nie wytrzyma, przyjdzie i dołączy – zakończył wybuchem śmiechu.

Jakkolwiek bluźnierczo to nie zabrzmiało, szczerze mnie rozbawiło.

Nie bardzo wiedząc, co ze sobą dalej robić, rozejrzałam się wokół. Wraz z upływem wieczoru przybyło ludzi. Brodacz zniknął, natomiast naprzeciwko, pod samym ekranem, objawiła się czarnowłosa piękność. Długie włosy miała upięte w kok. Ręcznikiem owinęła nie tylko łono, ale i piersi. Przyciągała uwagę posągową urodą o klasycznie pięknych rysach twarzy. I taką też przyjęła pozę – jak żywy posąg. Siedziała wyprostowana, bardziej spięta niż obojętna, a na jej twarzy nie było nawet cienia uśmiechu zachęty. Co ciekawe, reszta gości klubowych gęsto obsiadła resztę kanap z daleka od niej. Westchnęłam z żalem, że nie jestem mężczyzną. Zerkałam na nią dyskretnie, z natychmiastowym pragnieniem adorowania tej urody pieszczotą. I pomyślałam pewnie to samo, co mężczyźni, którzy się tutaj znajdowali, jak i ci, którzy kiedykolwiek poczuli w jej obecności erotyczny niepokój. Że jest za piękna, żeby odważyć się nawet do niej przysiąść. Zbyt doskonała jak na to miejsce.

Nie wiem jak długo sączyliśmy nasze piwa, bo gdy skończyliśmy i znowu wybraliśmy się na piętro, odkryliśmy ze zdziwieniem, że i tam zrobiło się tłumnie. Zajęte były również wszystkie stoliki na antresoli.

Przy jednym ze stolików siedziała pogrążona w rozmowie następna piękna, młoda kobieta, bliźniaczo podobna do tamtej na dole. Z tą różnicą, że wyróżniała się spośród reszty pełnym strojem. Miała na sobie elegancką czarną sukienkę, a na ramieniu małą, czarną torebkę.

Weszliśmy z Konradem do jednego z pokoi i położyliśmy się na łóżku.

– Piękne obie te kobiety – podzieliłam się zachwytem. – Och, nabrałam takiej ochoty na seks z kobietą…

– To idź i zapytaj.

– Myślisz, że to takie proste? Gdybym była facetem, to co innego.

– Poczekaj, może sama tu przyjdzie.

– Nieee… Jak ktoś tu siedzi w pełnej odzieży, to nie jest gotowy na seks – oceniłam.

Dyskutowaliśmy jeszcze trochę, i dopiero gdy doszłam do wyłożenia mu własnej teorii prawdopodobieństwa skutecznego podrywu, nagle mnie olśniło.

– Słuchaj, jeśli kogoś poprosisz, to zawsze masz pięćdziesiąt procent szansy, że twoja prośba zostanie spełniona. Idę do niej!

Zerwałam się z łóżka i szybko podeszłam do jej stolika, żeby nie dać sobie czasu na wycofanie się.

– Przepraszam, czy mogę cię wylizać? – zapytałam wprost, bez żadnych wstępów.

– Nie, dziękuję – odpowiedziała tonem wyższości, pozorując grzeczność.

Zanim usłyszałam odmowę, zdążyłam oczyma wyobraźni zobaczyć scenę z samą sobą, jak klęczę przed nią naga i liżę ją pod lekko podniesioną sukienką, podczas gdy ona nadal beznamiętnie konwersuje przy małym, okrągłym stoliku, ze swoim umięśnionym i wytatuowanym partnerem.

Wprawdzie od początku nie wierzyłam w powodzenie mojej misji, mimo to odrzucona, poczułam się nagle nieatrakcyjna. Podzieliłam się tą myślą z Konradem. Miał w sposobie bycia coś takiego, że nie wstydziłam się przyznać mu do swoich słabości.

– Słuchaj, to nie musi chodzić o to, czy jej się podobasz. Ona przecież niekoniecznie jest biseksualna i może najzwyczajniej nie chcieć seksu z kobietą – skutecznie mnie pocieszył.

– Zejdziemy na jeszcze jedno piwo na poprawę humoru? – zaproponował.

Nie wiem, czy los chciał się ze mną podrażnić, czy mnie pognębić. Po drodze, na schodach, minęliśmy kolejną kobietę. Tym razem nagą, bo ręcznik trzymała w ręku. Niską szatynkę o dziewczęcej figurze, półdługich włosach i bardzo jasnej skórze. Zatrzymałam na niej wzrok i w głębi ducha zawyłam z pożądania. Ku mojemu zaskoczeniu zerknęła na mnie, obdarzyła mnie figlarnym uśmiechem, jakby była ucieleśnieniem tego złośliwego losu, i poszła dalej.

 

Z trzecim piwem i paczką prezerwatyw od razu wróciliśmy do góry.

– Zauważyłem, że ci się podobała – skomentował Konrad.

– Tak – przyznałam. – Ale co z tego? Nie mam ochoty znowu zdołować się kolejną odmową – dodałam z goryczą.

– Myślę, że to się jednak da zrobić. Są na to metody.

– Metody? – zdziwiłam się.

Właściwie nie wiem, czemu się dziwiłam, bo przecież sama czasem stosowałam własne. Ale w tym momencie zupełnie o tym zapomniałam, przygnębiona przewidywaną porażką.

– Tak – potwierdził z pełnym przekonaniem. – Jest szansa, że się załapiesz, jak ktoś jest już w amoku. Zobaczysz – przyjdzie, zacznie się pieprzyć, podłączymy się – akcentował kolejne etapy strategii jakby mi podawał po cukierku na zatamowanie łez.

Na swój sposób brzmiał uroczo. On naprawdę się starał, żebym dobrze się czuła w ten wspólny wieczór. Do tego czule mnie objął i zamruczał z przyjemności, przyciskając mnie do swojego torsu.

– Mmmm, taka właśnie powinna być kobieta. Jak ty, a nie koścista. Bo mi się te kości wgniatają podczas przytulania i to aż boli! – powiedział ze śmiechem. – I czarne włosy i biała skóra – dodał, zatrzymując spojrzenie kolejno na moich włosach i schodząc nim niżej. – A tak w ogóle to cię zapamiętałem, bo jesteś trochę podobna do mojej znajomej, która zawsze mi się bardzo podobała.

Czyli przypadkiem trafiłam sobą w jego typ.

Leżąc leniwie na jednym z dwóch zestawionych ze sobą szerokich łóżek, wróciliśmy jeszcze do dyskusji o metodach swingerskiego podrywu. A wtedy, jak na zawołanie, pojawiło się owo dziewczę ze schodów we własnej osobie, wraz z towarzyszem. Był nim tamten facet z brodą. Razem nawet pasowali do siebie. On szczupły, ona niewysoka. Dopiero teraz zauważyłam, że dziewczyna ma bajecznie ukształtowany tyłek. Rozłożyste biodra pod wąską talią i pulchność pośladków do pocałunków i zatopienia w nich zębów.

Położyli się obok nas na łóżku i od razu zaczęli się pieprzyć. Klasycznie, w pozycji misjonarskiej. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo, a potem przyglądaliśmy się im przez chwilę. Padało na nich dyskretne światło z jednej z lampek umieszczonej wysoko na ścianie, co dawało wrażenie, jakby dawali pokaz na scenie, wyłowieni z półmroku reflektorem.

Pośladki dziewczyny nie dawały mi spokoju. W końcu postanowiłam wypróbować własną metodę swingerskiego podrywu.

Przesunęłam się w kierunku Brodacza, skinęłam głową w jej kierunku, ale swoją prośbę przezornie skierowałam do niego. Tym słowom nie oparł się dotychczas żaden facet i za chwilę połowa sukcesu miała dużą szansę zostać osiągnięta.

– Czy mogę wylizać twoją partnerkę?

Oczy mu rozbłysły. Dodałabym, że na jego twarz wypłynął lubieżny uśmiech, gdyby to wyrażenie, chociaż wiernie oddające jego emocję, nie zalatywało kiczem.

– Ależ oczywiście! – wykrzyknął podekscytowany, z wrażenia zatrzymując się w ruchu.

– Czy mogę cię wylizać? – zwróciłam się do dziewczyny z tym samym pytaniem.

Ona już zdążyła z ciekawości unieść głowę i na jej twarzy zobaczyłam zgodę, zanim wyraziła ją słowami.

– Ależ oczywiście! – powtórzyła za nim z nie mniejszym entuzjazmem.

Należało kuć żelazo póki gorące. W seksie grupowym cenna była zwinność w celu szybkiej zmiany pozycji. Już za parę sekund leżałam na brzuchu pomiędzy jej nogami i lizałam jej cipkę. Była starannie wygolona, miękka i zaokrąglona, z wystającymi całkiem sporymi wargami mniejszymi, pofałdowanymi jak brzegi egzotycznej muszli. Skosztowałam ją. Pokryta wilgocią, miała łagodny, lekko słonawy, mdławy posmak. Wlizałam się w nią, penetrując językiem w głąb. Brodacz przyglądał się temu w skupieniu.

– Wow! – wykrzyknął.

Jego szczery zachwyt wywołał we mnie chęć, żeby dostarczyć mu jeszcze mocniejszych wrażeń.

– A może chciałbyś lizać ją razem ze mną? – zaproponowałam. – Skoro zmieszczą się dwa fiuty naraz w jednej cipce, to chyba tym bardziej dwa języki? – rozważałam żartobliwie. – Wprawdzie nigdy tego nie robiłam, ale…

– …możemy sprawdzić! – dokończył. – Chętnie!

Odsunęłam głowę na bok, żeby zrobić dla niego miejsce. Oboje włożyliśmy języki i z zapałem wylizywaliśmy jej szparkę, jakby to było korytko pełne niewidzialnej karmy. Dorwawszy się do naszego trofeum, wybuchaliśmy co chwilę radosnym śmiechem, patrząc sobie w oczy. Podniecenie szybko rosło. Lizaliśmy ją, lizaliśmy także nawzajem swoje zatopione w niej języki, które splatały się w cipce w mokrych pocałunkach nieoczekiwanej namiętności. To było cudowne uczucie.

Konrad najwyraźniej nie zamierzał być tylko biernym obserwatorem. Zgodnie ze swoją teorią, że najłatwiej podłączyć się do cudzego seksu, przyłożył jej fiuta do ust.

– Tylko w gumie! – zastrzegła się.

Od razu, bez słowa, założył gumę, a wtedy ona grzecznie otworzyła buzię.

No i proszę, da się tak! To ja tu idę na kompromis ze sobą i ryzykuję obciąganiem bez gumy, przyjemność za przyjemność. A ona wymaga i jego wcale to nie zniechęca! Ależ ja jestem głupia, pomyślałam o sobie niepochlebnie.

Nasunął mi się tylko jeden opis sceny, jaka właśnie rozgrywała się przed moimi oczami: dziewczyna chciwie ssąca pałę. Tak, pałę. Bo on nie miał fiuta, kutasa czy penisa. On miał po prostu wielką pałę.

Mój wewnętrzny limit czasu i chęci lizania cipki kończył się. Jednak gdy kątem oka dostrzegłam, że zaczynamy mieć publiczność, wytrwale lizałam ją dalej. Obserwatorzy zawsze mnie nakręcali. Szczególnie podobała mi się myśl, że to ja posiadłam drugą dziewczynę, podczas gdy cała reszta musi obejść się smakiem i może sobie co najwyżej popatrzeć.

– Ale ja też chcę cię wylizać! – upomniała się Dziewczyna.

Spełniając jej zachciankę, chętnie zmieniłam pozycję. Położyłam się na plecach, a ona od razu uklękła nade mną na czworakach, z głową po przeciwnej stronie niż moja. Z zachwytem zabrałam się za całowanie jej niezwykle kształtnych, miękkich pośladków, które rozszerzały się przy skłonie, tworząc jeszcze większy kontrast dla talii. Całowałam je w uniesieniu w każdym miejscu, punkt po punkcie. Na koniec uległam pokusie, przyłożyłam usta do jej ciasnej dziurki i wycałowałam odbyt Dziewczyny. Brodacz nie zostawił nas samych na długo. Wdarł się w nią od tyłu i nie zważając na to, że właściwie na mnie leży, zaczął uprawiać z nią seks. Podobało mi się to. Uwielbiałam wszelkie formy upokorzenia seksualnego, a to ich bezpardonowe kopulowanie bezpośrednio na moim ciele, jakbym była ich materacem, dawało mi upojne, masochistyczne poczucie, że jestem wykorzystywana. Dziewczyna i tak wciąż klęczała nade mną, lekko tylko opadając swoim ciężarem na mój brzuch. W sprzyjających momentach nadal całowałam dostępne fragmenty jej mięciutkiej pupci.

Przyległe łoże zajęła druga para uprawiająca ze sobą seks. Właśnie teraz za wszelką cenę postanowili zwrócić na siebie uwagę.

– Założę konto na Youtube i będę nadawała z klubu – oznajmiła kobieta krzykliwym głosem, w którym pozerstwo przeważało nad szczerą ekscytacją. – Ależ będę miała wyświetleń! Będę najbardziej znaną youtuberką!

„Sama sobie zapracuj na sukces”, złośliwie odpowiedziałam jej w myślach. Skądś wiedziałam, że ta baba ma rozwichrzoną czuprynę czarnych włosów. Widocznie mimochodem dostrzegłam ją kątem oka. Głośno komentowała naszą akcję, co bez wątpienia musiało być irytujące dla osób, które akurat przeżywały uniesienie.

Zaczęłam odczuwać niedosyt seksualny, o nudzie nie wspominając. Między nogami miałam pustkę, która aż prosiła się, żeby wypełnić ją sterczącym fiutem. Nie byłam jednak w stanie prawidłowo ocenić dostępu do samej siebie, wciąż mając nad sobą kopulującą parę. Uznałam za marnotrawstwo, że Konrad klęczy u naszego boku i masturbuje się, zamiast mnie pieprzyć.

– Chodź tu! – krzyknęłam do niego.

Widocznie nie dosłyszał przez głośną muzykę i gwar. Odwróciłam głowę w drugą stronę i krzyknęłam do Czarnej:

– Czy jest jeszcze wolna przestrzeń na fiuta między moimi nogami?

Wstała z łóżka, stanęła nade mną i przechyliła głowę, żeby się lepiej przyjrzeć.

– Tak, jest.

– To dlaczego żaden fiut się nie ruszy? – krzyknęłam z desperacją.

– No właśnie, czemu? – powtórzyła za mną.

Akurat wtedy Dziewczyna i Brodaty w końcu stoczyli się ze mnie i nastąpiła zmiana konfiguracji. Konrad zaczął ją rżnąć, podczas gdy ona zabrała się za obciąganie Brodatemu. Za to ku moim piersiom wyciągnęły się ręce mężczyzn, którzy zgromadzili się dookoła. Miętosili je natarczywie i boleśnie szczypali sutki, co po chwili stawało się nie do zniesienia. Taki sam atak przypuścili na Dziewczynę. Jej drobne, sterczące piersi, wieńczyły duże sutki przypominające gąbczaste kulki doczepione do ciała. Przez swój wyjątkowy wygląd pewnie kusiły, żeby sprawdzić je w dotyku. Badał je również Starzec, który też się tu pojawił. Tym razem nikt go nie przegonił.

Przestałam być częścią akcji, a stałam się tylko jednym z widzów. Plama światła nadal padała dokładnie na ich mały plac zabaw, eksponując ekspresję ciał we wciąż zmieniającym się splocie, jakby to był przewrotnie intymny, mały teatr, spontaniczny balet, ring, performance. Widowisko złożone z posuwistego ruchu bioder obu mężczyzn, pracujących brzuchów, równomiernie napinających się mięśni, trzęsących się piersi dziewczyny, wyszeptywanej podniety, wyjęczanej rozkoszy i spazmów w finale.

Wreszcie i ja doczekałam się Konrada w sobie. Już się rozkręciłam. Już mnie nie bolało.

Brodaty położył się obok nas na plecach, w odwrotnym kierunku niż ja sama, i zachęcił Dziewczynę, żeby zaczęła go ujeżdżać.

Ta jej pulchnawa dupcia nadal przyciągała moje usta. Jednak znajdując się w nieustannym ruchu, uciekała mi spod warg. Za to przed nosem pojawiła mi się odsłonięta moszna Brodatego. Przekręciłam tułów w jego stronę, na ile to możliwe będąc przyszpilona penisem Konrada, i zaczęłam lizać jądra.

– Wow! – wykrzyknął z zachwytem Brodaty. – Mmmm… – wymruczał.

Lizałam go nieprzerwanie. Lizałam je całe, ważyłam ich ciężar na języku. Zamykałam po jednym jądrze w ustach i tarłam szorstki wór. Brodaty był zachwycony. Trochę go to musiało dekoncentrować, bo wciąż odwracał głowę w moją stronę, nie mogąc uwierzyć własnemu szczęściu.

– Wow! Woooooow!

Jego podniecenie nakręcało moje. Mimo pewnej niewygody w ułożeniu ciała, robiłam to bez końca, z autentycznym zaangażowaniem, tak długo, dopóki pogrążony w ekstazie wydawał  miękkim głosem okrzyki zachwytu.

Dziewczyna pierwsza uznała, że należy zrobić przerwę. Usiadła na pośladkach, podwijając nogi. Usadowiliśmy się w kręgu wokół niej. Jej rozkoszne wybuchy pełnego zadowolenia, gardłowego śmiechu, dały nam poczucie szczęścia, że sprawiliśmy jej przyjemność.

– Jak masz na imię? – zapytała mnie.

Ten klubowy rytuał zapoznawania się już po odbyciu z kimś stosunku, za każdym razem powalał mnie na łopatki. Był jak żywcem wyjęty z dowcipów.

– Kasia! Chciałem ci podziękować! Jesteś niesamowita! –  wykrzyknął Brodaty. – Cale życie marzyłem, żeby na żywo znaleźć się w układzie z dwiema dziewczynami. I całe życie marzyłem, żeby w takim układzie jedna mnie ujeżdżała, a druga lizała mi jaja! I to wszystko spełniło się właśnie dzisiaj! Dzięki tobie! Ileż ja się naoglądałem pornosów z takimi scenami. Ileż razy zwaliłem konia do takich fantazji! A dzisiaj… Aż nie mogę uwierzyć! Jesteś cudowna!

– No widzisz, nawet nie musiałeś wyrażać życzeń na głos. Wyczytałam je w twoich myślach – zażartowałam.

Nasza wspólna noc trwała jeszcze długo. Ale takie są prawa dobrej zabawy, w przeciwieństwie do praw, jakimi rządzi się długość tekstu na blogu;))

Kropka:)

P.S. Opisywany tu klub swingerski to Sauna Club w Bielsku-Białej.

12 myśli na temat “METODA SWINGERSKIEGO PODRYWU”

    1. Jeśli tam będę, to z moim Panem, i jest to czas wyznaczony przez Niego i przeznaczony dla Niego. Sama tam nie bywam. Poza tym, ja się tak od razu na rozmowy nago nie umawiam;))) Zapraszam na maila (adres w jednej z zakładek). Pozdrawiam:)

  1. Świetna relacja. Aż mi się gorąco zrobiło, zwłaszcza czytając fragment o pieszczeniu innej kobiety. Mmmm, rozkosz:)

    1. Dziękuję bardzo!:) Dopiero w bliskości z kobietą lepiej rozumiem dlaczego mężczyźni lubią się do nas przytulać. Po prostu nasze ciała są stworzone do pieszczot;))

  2. Bardzo miło się czyta Pani wpisy, ostatni czytałem na parkingu przed sklepem wypiekami na twarzy, wyobrażając sobie ze ktoś własnie wie co ja czytam, az jedna pani spadła z roweru xD Po za głębinienu się w tekst, czuć tęsknotę do swojego Pana, niby jest ok ale jednak Pani tęskni, pozdrawiam, proszę o więcej !!

    1. ps, niech Pani wybaczy ale wczesniej nie mogłem sie skupić przeczytac jak była moja Pani u mnie, ze mna a potem brak czasu 🙁

    2. Witaj mort! Musisz sprawdzić siłę działania swojego umysłu jeszcze na kimś, oprocz pani na rowerze:))) Dziękuję za miłe słowa. To znaczy, że udało mi się oddać w tekście to, co wtedy czułam. Rzeczywiście, tęsknota byla bardzo silna, bolesna. I czasem z kims już nie jest się fizycznie, ale tak naprawdę ciągle nosi się go w sobie… Na szczęście wszystko się naprawiło. Pozdrawiam!

  3. Oj Pani Kropko, lepiej żebym nie wpływał na nikogo zawsze się potem okazuje ze ja jestem egoistyczna świnia i myśli tylko o sobie, a ja potrzebuje tylko miłości taka jak ja daje nic więcej. Temat rzeka jak głęboka tak i szeroka, pozdr !

    1. Miłość musi przyjść sama, często nawet najlepsza jest ta niezaproszona. Więc kto wie co Cię jeszcze wspaniałego w życiu czeka;) Masz w sobie to coś, co na pewno taką miłość w kimś obudzi. Odwzajemniam pozdrowienia:)

      1. To coś na pewno mam, kiedyś jak podróżowałem pociągami to kobiety mnie zaczepiały, jak tylko czegoś szukały lub widziałem tylko że coś panikują na 99% wiedziałem ze mnie spyta o coś, lub zagada, pewnie z pyska przyjemny ryj xD a ja zawsze nieśmiały z kompleksami żeby nie mnie czemu ktoś mnie pyta jak ma tyle osób do spytania, czy na przystanku czy obojętnie. Nawet jeśli jakąś dziewczynę odprowadzić to ja, potem kwitowały to tym że wy wyglądasz żebyś mi krzywdy nie zrobił. a przecież jak wygląda przestępca własnie tak xD pozdrawiam.

Odpowiedz na „Kropka:)Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *