PET GIRL*

20 listopada 2017 o 15:19|0 komentarzy

Cykl: KOBIETY

*Ludzka suczka. Ulubione zwierzątko Pana. Pół zwierzę, pół człowiek.

W takiej roli czuję się najlepiej. Nie chcę wtedy używać ludzkiej mowy. Zachowałam w pamięci obraz: Pan siedzi na kanapie, elegancko ubrany, w garniturze, a ja klęczę przed nim zupełnie naga, w obroży, z rękami opartymi o podłogę, i waruję jak suka. Pieści mój policzek, zadowolony, że ma mnie znowu przy nodze. Ocieram twarz o Jego dłoń, całuję ją i liżę jak psiak, odpływając ze szczęścia. W mojej głowie nie ma cienia myśli. Wyłącznie instynkt. Wreszcie nie muszę być w pełni człowiekiem. Dyszę cicho z rozpierającej chuci i nadmiaru emocji. Czuję się jak zwierzę ułomne, nieme, nie umiejące skomleć albo popiskiwać z radości, gdy brakuje gestów. Wcześniej biegałam przed nim tyłem na czworaka i natarczywie nadstawiałam tyłek, trzęsący się z głodu Jego kutasa. Niemal fizycznie czułam jak błagalnie merdam nieistniejącym ogonkiem.

Wpycham głowę pod Jego kolana. Chcę klęczeć przed Nim na czworaka i Mu służyć. Przejść w kolejne wcielenie i być Jego niewolnicą. Pan wykłada na mnie nogi i odpoczywa. Tkwiłabym tak, jak długo by chciał, zdrętwiała z niewygody, byle sycić się chwilą. Nie widzę, teraz co robi. Wyobrażam sobie, że mógłby niespiesznie przeglądać porno w necie, wiedząc, że natychmiast Go obsłużę, gdyby podniecił się jakimś zdjęciem.

Wkrótce zdejmuje ze mnie jedną nogę i przyciska moją głowę ku podłodze. W uwielbieniu całuję Jego buty. Pan podciąga mnie do góry za kółko od obroży. Drugą ręką się masturbuje. Wyciągam język i czekam. Może zechce spuścić mi się do gardła, żeby nie pobrudzić sobie ubrania spermą.

– Suko!… Szmato… – mówi we własnym transie, waląc mnie w usta jak w cipę, i mocno zaciska obrożę na szyi.

„Jestem kim chcesz, Panie”, odpowiadam Mu w myślach i dochodzę. Pragnę, żeby mnie poniżał jeszcze bardziej. Wtedy cieknę.

– Chce mi się szczać – mówi następnie.

Chwyta mnie za włosy i ciągnie za nie do łazienki. Sunę kolanami na czworakach po posadzce. Staram się nie okazywać bólu.

– Masz połknąć każdą kroplę! Rozumiesz, suko?!

Kiwam głową.

Znowu wkłada mi penisa głęboko do ust. Strumień moczu uderza o tylną ścianę gardła. Dawkuje porcjami. Posłusznie połykam jedną za drugą. Czuję nieznośną gorycz. Jednak gdy od razu spływa w głąb, omijając większość kubków smakowych, jest mi łatwiej, niż gdybym najpierw zatrzymała mocz w ustach. Bo wtedy spluwam i tylko Jego rozkaz potrafi to powstrzymać. „Zrób ze mnie swoją toaletę, Panie”, błagam go w mailach, czekając na dzień, w którym mnie wezwie. A teraz czuję spełnienie i wdzięczność za tresurę.

Na widok pasa za każdym razem ogarnia mnie strach, chociaż moja seksualność potrzebuje władzy Pana i dyscypliny z Jego ręki. Równocześnie wywołuje we mnie dreszcze podniecenia, lecz tylko wtedy, gdy nie grozi mi lanie.

Pan sprawia także, że w końcu przestaję unikać pasa. „Uczę się ciebie”, powtarza. I bierze go do ręki dopiero, gdy osiągam stan pełnej rui. Wtedy adrenalina znieczula. Ból boli, ale w połączeniu z podnieceniem, staje się pożądanym bodźcem. Już nie walczę, nie uciekam, za to mam ochotę błagać o więcej i mocniej.

„Jestem Ci wdzięczna, że mnie trzymasz, Panie”, piszę czasem do Niego. „Trzymać”, tak jak trzyma się niewolników i żywy inwentarz.

Jeszcze przed chwilą miałam na sutkach pompki. Gdy minął ból po zassaniu, Pan pociągał za nie. Podobała mi się ta symulacja dojenia. I dzisiaj nareszcie, chociaż w części, stałam się jedną z tych kobiet podłączonych do mechanicznych dojarek i eksponowanych na stronach porno. Szukam takich zdjęć zawsze, gdy jestem podniecona. Wtedy moje suty błagają o wydojenie, piersi zamieniają się w ciężkie wymiona, i pragnę być ludzką krową, human cow, hucow.

Lubię też stan pozbawienia woli. Wywłaszczenia. Poddawania się rozkazom Pana. Dumb bitch, głupia suka, mindless bitch, bezmyślna suka. Takie deklaracje wypisują na sobie nagie kobiety z twarzą ociekającą spermą, i ekshibicjonistycznie wrzucają swoje zdjęcia do netu. A może zamieszczają je tam także ich właściciele.

To nie są inwektywy. To bluźnierczy stan umysłu, do którego prowadzi długa droga mentalnego oddania, przemieszanego z powracającym buntem. Bluźnierczy dla godności.

Pan staje na poboczu.

– Wysikasz się tutaj, przy drodze.

A właściwie kilkanaście metrów od skraju szosy, akurat tyle, żeby być dobrze widoczną z często przejeżdżających samochodów.

– Stań twarzą do drogi. Spódnica do góry, tak, żeby było widać cipę!

Przykucam na tyle nisko, żeby nie nasikać sobie do butów. Mam wrażenie, że wszystko odbywa się w zwolnionym tempie. Obnażanie się, oddawanie moczu. Boję się ryzyka, że może przejeżdżać tędy ktoś znajomy. Ale ani przez chwilę nie przychodzi mi do głowy, żeby nie wykonać polecenia Pana.

– Zauważyłaś tego tira? – pyta. – Kierowca nie mógł przestać się gapić, taki był zaskoczony widokiem – uśmiechnął się. – Nie zdziwię się, jak zaraz spowoduje wypadek.

Przejechaliśmy niewielki odcinek, gdy zobaczyliśmy tira tarasującego środek szosy, a obok samochód osobowy z wgniecionym bokiem…

– A nie mówiłem!

Wiem, nie ma się czym chwalić…:)

Cdn.

Kropka 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *