ZAKAMARKI NIEOCZYWISTE

27 czerwca 2017 o 15:16|0 komentarzy

CYKL: BEZSENNOŚĆ W BERLINIE

Powrót z toalety okazał się zaskoczeniem. Rudowłosa i Surowa Lady jakby na mnie czekały, chcąc zrekompensować mi wcześniejszą odmowę. Lady od razu skinęła na mnie, przywołując ku czemuś na kształt łoża tortur, stojącego pod jedną ze ścian. Było wąskie i, jak każde tutaj, wyściełane skórą. Przyjrzałam się mu uważnie ze wszystkich stron. Jego integralną część stanowiły liny, uchwyty, korbki i kołowrotki, służące do rozciągania ofiary za kończyny. Widok tych wszystkich elementów wywoływał dreszcze, a zarazem rozbudzał ciekawość, co będzie działo się dalej. Tym bardziej, że łoże nie było puste. Znajdował się na nim przywiązany Starzec.

Ach, jakże sama chciałam się tam znaleźć! Obnażona przez Pana, unieruchomiona, ze skrępowanymi kończynami, nasłuchująca w przerażeniu odgłosu pracujących kołowrotków, próbując wzrokiem zatrzymać ramię Pana obracającego korbę. Z krzykiem zamarłym na ustach pod wpływem jego nakazującego spojrzenia. Na wstrzymanym oddechu, z niepokojem śledząca wzrokiem jego dalsze ruchy. Otoczona przez wszystkich tych ludzi w klubie. Tych na rauszu, na wpół obojętnych lub zajętych sobą, i tych ciekawskich z bezpiecznej odległości, jak i obserwatorów walących konia i spuszczających się na moją brutalnie rozciągniętą nagość.

Tymczasem stwierdziłam z rozczarowaniem, że Dominy poprzestały na przywiązaniu Starca, który najwyraźniej i tak nie zamierzał uciekać. Nadal w samej bieliźnie, leżał w pozycji biernego oczekiwania. Wyglądało również na to, że w ich zamiarze co najwyżej mogłam jedynie przyglądać się z bliska. Zajmowała się nim głównie Lady. Rudowłosa tylko stała po przeciwnym końcu łoża, od strony jego nóg, i tak samo jak ja obserwowała jej zabiegi.

– Bist du schön artig, nicht wahr? Będziesz bardzo grzeczny, prawda? – Lady zapytała Starca zaczepnie.

– Ja. Tak – odpowiedział, wypowiadając swoją kwestię w umownej grze. W jego głosie nie było słychać strachu.

– Sei fein artig! Masz być grzeczny! – nakazywała groźnym tonem. Na podkreślenie swoich słów raz i drugi uderzyła go otwartą dłonią w sutki.

– Ja. Ja. Tak, tak – powtórzył.

– Ja? Bist du ganz sicher? Tak? Na pewno? – dopytywała się natarczywie.

Nie przekonana jego zapewnieniami, wciąż powtarzała to samo pytanie i podkreślała je silnym uderzeniem w jego sutki. W jej tonie narastała agresja.

– Sei bloß artig, vergiss nicht! Żebyś mi był grzeczny, pamiętaj!

Starzec kiwał głową, powtarzając swoje „ja, ja” z taką determinacją, jakby był przez nią surowo karcony za jakieś wcześniejsze przewinienia, i solennie zapewniał, że tym razem naprawdę posłusznie się jej podda.

Nie oszczędzała go. Skora wokół jego sutków mocno się zaczerwieniła, lecz Starzec spokojnie znosił jej uderzenia. Wreszcie przestała i, wciąż stojąc nad nim, ostentacyjnie założyła na ręce lateksowe rękawice, które uczynnie podała jej Rudowłosa. Następnie podała jej również igłę.

Lady nachyliła się nad ciałem Starca i wbiła tę igłę w jego sutek. Igła była długa i gruba. Wzdrygnęłam się, wpatrując się jak zahipnotyzowana, gdy w skupieniu przekłuwała ostrzem brodawkę. Starzec tylko lekko drgnął pod ukłuciem, nie wydając najsłabszego jęku.

Dopiero gdy wbiła mu następną, zauważyłam, że ma nienaturalnie długie i grube sutki. Po prostu olbrzymie! Pierwszy raz w życiu widziałam u mężczyzny sutki wielkości co najmniej odcinka mojego małego palca u ręki do pierwszego kłykcia.

Lady nie przestawała wbijać kolejnych igieł, nawet gdy pozornie brakowało już miejsca. Wbiła ich naprawdę sporo w każdy sutek, jedną przy drugiej. Stałam tuż za jego głową i przyglądałam się temu, nie odrywając wzroku. Widok wychodzących na wylot ostrzy wywoływał we mnie ciarki. Znęcanie się nad kimś bez końca było okrucieństwem samym w sobie, zarówno dla ofiary, jak i dla bardziej wrażliwego patrzącego.

Starzec wytrzymywał to w milczeniu. Czasem tylko nieznacznie krzywił się z bólu. Z wyrazu jego twarzy, cierpliwego spojrzenia i poddańczego ułożenia ciała, można było się domyślić, że wręcz pragnie znieść wszystko z rąk Lady.

W jej spojrzeniu dostrzegłam na odmianę wyraz nieskrywanego triumfu. Okazywała go może nieco przesadną ekspresją, niemniej jednak konsekwentnie do wcześniejszej stanowczości wobec Starca. Każde wbicie igły w jego ogromne sutki, podkreślała cichym okrzykiem satysfakcji. Jakby sprawianie mu krzywdy dawało jej autentyczną przyjemność. Może rzeczywiście tak było, a może była to tylko część gry.

Przez cały ten czas miałam nadzieję, że Lady w końcu wręczy mi igłę i pozwoli się dołączyć. Tak się jednak nie stało. Kiedy więc Rudowłosa na polecenie Lady zsunęła mu slipki, odeszłam stamtąd, znudzona myślą o dalszym jałowym patrzeniu.

Wybraliśmy się z Panem na dalszy rekonesans, jednak ciekawość wciąż oddalała go ode mnie szybkim krokiem w różnych kierunkach. W końcu poddałam się, nie nadążając za nim na obcasach, i udałam się samodzielnie eksplorować klub od nowa.

Wydzielone na lewo od salonu, kameralne pomieszczenie z filmami porno, wciąż gromadziło tłum gości. Towarzystwo najwyraźniej się rozkręciło, ponieważ na wielkim łożu pod ścianą w głębi, kotłowało się grupowo coraz więcej ludzi. Część z nich się pieprzyła, część chłostała. Potem następowała zmiana, i ci, którzy wcześniej uprawiali seks, chłostali się, a ci, którzy się chłostali, teraz się pieprzyli. Jeszcze inni tylko się przyglądali, niezdecydowani czy dołączyć do jednych, czy drugich. Nie trwało długo, gdy ostatecznie porzucono pejcze i palcaty, a na łożu w nieustannym ruchu kłębił się już tylko kopulujący rój ciał. Dostrzegłam wśród nich znajome sylwetki osób, które wcześniej brały udział w Sądzie nad Ladacznicą.

Przyglądanie się w samotności nie miało jednak tego samego uroku, co wymiana spostrzeżeń i wspólna podnieta widokiem. Miałam ochotę stanąć za Panem, polizać go lubieżnie po szyi, masować jego krocze przez spodnie i obserwować dalej tę scenę, wtulając się w niego całą sobą i wymrukując do ucha zachętę.

Spojrzałam za siebie, szukając go wzrokiem. Przemykając po piwnicy niezrozumiale nerwowym, przyspieszonym krokiem, i przeczesując zakamarki frasobliwym spojrzeniem, miał w sobie coś z Białego Królika z „Alicji w Krainie Czarów”. Tym bardziej, że jako jedyny tutaj wyłamał się obowiązującej zasadzie czarnego stroju i założył białą koszulę, która uporczywie fluoryzowała pod wpływem ultrafioletowego światła.

Kiedy Pan ponownie zniknął mi z pola widzenia, westchnęłam bezradnie i rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, co zajęłoby moją uwagę. Przyciągnął ją mężczyzna w skórzanej kamizelce, spodniach motocyklisty i bandanie na bujnych blond włosach. Macho, wyróżniający się aurę pewności siebie i efektowną muskulaturą odsłoniętych ramion. Ten sam, który wcześniej wniósł do klubu plecak pełen akcesoriów. Gdy skierował się do przeciwnej części klubu, zwężającej się w korytarz, ruszyłam za nim w dyskretnej odległości. Byłam ciekawa na kim i w jaki sposób użyje zawartości swojego plecaka, lecz zniknął tajemniczo za jedną z kotar w głębi, na samym końcu.

Zawróciłam. Szukałam nowych atrakcji głównie na linii wzroku i pewnie nie zauważyłabym lochu, którego wejście kryło się w ścianie, za niskimi drzwiami z metalowych prętów, gdyby nie nastąpił za nimi jakiś ruch. Przykucnęłam zaintrygowana, żeby zajrzeć do środka.

– Co tam się dzieje?

Drgnęłam na dźwięk głosu Pana.

– Ktoś leży rozciągnięty na wąskiej ławie… Ofiara… Mężczyzna… – relacjonowałam. – Wygląda na to, że jest przywiązany. Są tam jeszcze jakieś dwie osoby… W głębi… – Wykręcałam głowę na boki usiłując dostrzec coś więcej między prętami. W nikłym, żółtawym świetle lochu widziałam tylko ich odznaczające się sylwetki, bez żadnych szczegółów. – Chyba dopiero zabierają się za niego – dodałam.

Odwróciłam się i, szczęśliwa, uśmiechnęłam się szeroko na jego widok.

– Gdzie ty tak biegasz? – zapytałam z lekką pretensją.

– Szukam, gdzie dzieje się coś ciekawego – wyjaśnił.

– A tamte Dominy robiły jeszcze coś ze Starcem?

– Wbijały mu igły we fiuta.

Wzdrygnęłam się na wyobrażenie. Pan nachylił się konfidencjonalnie i dodał półgłosem:

– Okazało się, że wielkość sutów rekompensuje rozmiar jego fiuta.

– Naprawdę?! Aż tak? – zareagowałam zaskoczeniem.

Kiwnął głową na potwierdzenie, uśmiechając się pod nosem.

Jakże wymierna jest męska satysfakcja, pomyślałam uszczypliwie.

– Chodź! – powiedział, kierując się na koniec korytarza, ku kotarze, za którą wcześniej zniknął motocyklista. Uchylił ją i przywołał mnie gestem.

Za kotarą znajdował się gabinet ginekologiczny. Na fotelu leżała kobieta, w pozycji gotowej do badania. Podobnie jak motocyklista, wyglądała na około czterdzieści lat. Miała kruczoczarne włosy, a na sobie wyłącznie gorset odsłaniający piersi. Szpilki kontrastowały czernią z białymi podparciami fotela dla nóg. Była unieruchomiona za pomocą czerwonych, skórzanych opasek na nadgarstkach.

Zachowywali się swobodnie, nie reagując na niespodziewanych podglądaczy. A może właśnie nasz wlepiony w nich wzrok podgrzewał atmosferę między nimi, mimo, że skryli się w najdalszym kącie klubu.

Motocyklista stał nad swoją partnerką i wodził palcatem po jej kształtnym ciele. Powoli sunął skórzanym języczkiem wzdłuż ramion, linii ust, pieścił nim sutki, po czym nagle uderzał nim po piersiach. Nie robił tego mocno, raczej pobudzał ją, rozgrzewał, bawił się nią, wykorzystując przewagę nad jej podnieceniem. I na powrót zmysłowo wodził palcatem po jej brzuchu, łaskotał nim łono, rozchylał wargi sromowe i gładził wnętrze ud, coraz częściej przerywając pieszczotę uderzeniami. Przez jej ciało przechodziły dreszcze przyjemności, wyginając jej ciało w łuk. Wtedy wsuwał rączkę palcata do pochwy, żeby zaraz ją wyjąć, i znowu drażnić się z nią delikatną pieszczotą. Jej pełna napięcia twarz zdradzała oczekiwanie na ostateczne spełnienie. Lecz on robił to niespiesznie, zamieniając niekończącą się przyjemność w niekończącą się torturę. Uderzał ją palcatem coraz mocniej, w przyspieszającym rytmie, a potem masował pochwę twardą rączką coraz dłużej i intensywniej. Poruszały się nie tylko jego ramiona. Odbierał jej doznania całym swoim ciałem, jakby wspólne uniesienie połączyło ich w niewidzialnym splocie. Nawet jego pełne blasku spojrzenie zdawało się odbijać ekstatyczny uśmiech na twarzy kobiety.

Wycofaliśmy się stamtąd, zostawiając ich samych za kotarą, żeby nie zakłócać im spokoju. Wczepiłam palce w dłoń Pana i już więcej nie pozwoliłam wypuścić się z jego ręki.

Zakończenie wkrótce;)

Kropka:)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *