UPALNE LETNIE POPOŁUDNIE (EPIZOD 1/2)

14 sierpnia 2015 o 14:21|2 komentarze

– Te mordercze upały… Już miałam odwołać nasze spotkanie, ale nie znoszę być niesłowna – przyznałam się Księżniczce, gdy dojeżdżałyśmy do Katowni.

– Kaśka, ja też! – jęknęła, ledwo żywa. – W dodatku wszystkie umówione psy wykręciły się pod byle pretekstem. Czekam na jeszcze jednego, ale bardzo się zdziwię, jeśli się zjawi.

Wstąpiłyśmy do sklepu po napoje i przekąski.

– Pamiętaj, żebyśmy nie zapomniały kupić lodu! – powiedziała.

– Do odbytu? – upewniłam się.

– Do napojów, Kaśka, do napojów!

W pewnej chwili zniknęła mi z pola widzenia. Gdy odnalazła się między półkami, towarzyszył jej jakiś mężczyzna.

– Och, jesteś! – wykrzyknęłam z ulgą, po bezskutecznych poszukiwaniach. – Czy to twój nowy p… p… p? – Z trudem powstrzymałam słowo wymykające mi się z ust. Treść ich rozmowy, która zdążyła dotrzeć do moich uszu zanim oni sami się zbliżyli, kazała mi się zastanowić, czy to aby na pewno jest ten nieznajomy, nowy pies. Nie był. Wymieniłyśmy tylko z Księżniczką znaczące, rozbawione spojrzenia. Kiedy zadzwoniła jej komórka, potwierdzająca pojawienie się naszej rozrywki na spotkanie, wymknęła się ze sklepu ratować sytuację.

– Niewiele brakowało, a byłabyś mnie zdemaskowała – wysapała zdenerwowana, gdy zmierzaliśmy do Katowni we trójkę, już we właściwym zestawie towarzyskim.

Na jednym z wyższych pięter panowała równie wysoka temperatura, jak na zewnątrz. W dodatku było niemiłosiernie duszno. Skonane, padłyśmy na kanapę.

– A ty… – zwróciła się do psa i zawiesiła głos, otumaniona upałem.

Niewolnik stał grzecznie pod ścianą i czekał na decyzje Pań. Tyle, że Panie z gorąca nie były zdolne do żadnych decyzji, prócz tej, że Księżniczka zdecydowała się wziąć kąpiel.

– …przywitaj się z nami.

Podszedł, ukłonił się i wyciągnął rękę. Roześmiała się.

– To ty nie wiesz, jak należy przywitać się z Paniami? – udała oburzoną.

Zakłopotany, pokręcił głową.

– Na kolana!

Zrobił przepraszającą minę i ukląkł przed nami.

Księżniczka podsunęła mu swoją stopę w letnim sandałku z gracją, z jaką niektóre kobiety wyciągały kiedyś do mężczyzn dłoń na powitanie. Pocałował kolejno jej i moje.

Wyszła do łazienki, a ja wręczyłam mu sandały na wysokim obcasie, które na wszelki wypadek zabrałam ze sobą.

– Zmień mi buty! – wydałam polecenie.

Każdy mężczyzna bez wyjątku robił to niezdarnie. Ani nie potrafił sprawnym ruchem zdjąć butów z nóg kobiety, ani tym bardziej ich założyć, potrzebując instruktażu od początku do samego końca. Jakby palce złośliwe zahaczały o paski, stopa kończyła się na długości trzech czwartych podeszwy, a bolec z klamry nie pasował do żadnej dziurki.

– A teraz je wyliż! Nie, nie palce! Obcas!

Uwielbiałam ten widok, tym bardziej, że bez specjalnego polecenia obciągał obcas jak rasowa dziwka kutasa.

Gdy obcas znalazł się na granicy wytrysku, przerwałam, żeby przeprowadzić z nim mały wywiad.

– Ile masz lat?

– Trzydzieści pięć.

– Co cię właściwie interesuje?

– Już mówiłem wcześniej tamtej Pani. Kontrola orgazmu i penetracja odbytu.

– To niewiele masz do zaoferowania – zaopiniowałam. – A zerżnął cię już ktoś w dupę strap-onem?

Celowo byłam wulgarna. Chciałam, żeby zrozumiał, że nie będzie tabu.

– Tak, raz.

– To mało. Masz jakieś doświadczenia?

– Byłem parę razy u płatnych Domin. U Pani… Tutaj padły znajome imiona.

Takie pytania dawały nam rozeznanie w lokalnym półświatku. Ceny, warunki, lokalizacja, oferta, zasady funkcjonowania. A co najważniejsze, odpowiedź na pytanie dlaczego ulegli mężczyźni często w ostatniej chwili wycofywali się ze spotkania z nową osobą, która nie dominuje za kasę. „Profesjonalne” Panie spełniały życzenia uległych. Wykonywały usługę. W końcu klient nasz Pan. W przypadku sesji z nami, to ulegli spełniali życzenia Pań, czyli ryzykowali nieprzewidywalne. Oczywiście starałyśmy się poruszać w umówionych granicach, ale jakże nudne byłoby nie próbować przekraczać ich granic, dopóki nie powstrzymają naszych zapędów hasłem bezpieczeństwa. To był ich jedyny przywilej w sytuacji nowej znajomości.

– Uff, zaraz mi lepiej po tej kąpieli. Już ci mówiłam, że to ten, który chce się poczuć męską dziwką – poinformowała mnie Księżniczka, wracając z łazienki. – Jest świeżo po lewatywie. Zgadza się? – zwróciła się do niego.

– Tak, Pani.

– Ooo, jaka ładna haleczka! – skomplementowałam ją. – A majtki też masz? – Tuż pod nosem psa żartobliwie podniosłam skraj jej czarnej, erotycznej haleczki na cienkich ramiączkach. – Masz! – stwierdziłam, rozczarowana. – Za to czerwone!

Dała mi po łapach.

– A ty dlaczego jeszcze w ubraniu?! – Zmarszczyła brwi, mierząc wzrokiem psa, który skulił ramiona na dźwięk groźnego tonu w jej głosie.

– Czekaliśmy na ciebie – wzięłam go w obronę.

Rozebrał się do białych slipek.

– Po co ci te slipki? – zapytałam niewinnie.

– Mam jeszcze męskie stringi i rajstopy – pospieszył z odpowiedzią i wyciągnął z torby obie sztuki bielizny.

– Zdecydowanie kabaretki – wybrałyśmy zgodnie. – Bez majtek!

– Brakuje mu obroży – zauważyła Księżniczka.

Ze skrzynki z akcesoriami wyszperałyśmy jakaś dyżurną. Czekała na stole, aż założy rajstopy. Wziął ją do ręki i usiłował zapiąć sobie na szyi.

– Nie! – powstrzymała go Księżniczka i odebrała mu obrożę.

Odpowiedział jej spłoszonym spojrzeniem.

– Pies nigdy sam nie zakłada sobie obroży. Tylko Pani albo Pan maja prawo założyć uległemu obrożę – poinstruowała go z powagą. – Zapamiętaj!

Skinął głową na znak, że zrozumiał, i poddał się, gdy zapinała mu ją ponownie.

Był drobnej budowy, szczupły, niewysoki, o uśmiechu nie schodzącym mu z twarzy, niepewnie szukającym u rozmówcy sympatii i akceptacji. Wciąż siedząc na kanapie, kazałam mu stanąć przed sobą na baczność, uniosłam nogę i ugniatałam podeszwą buta jego genitalia uwięzione w siatce pończoch. Potem oparłam but na kroczu i wbijałam obcas w jądra, miejsce po miejscu. Nie poruszył się, krzywił się tylko, a obrzmiewająca zawartość rajstop wskazywała, że podobają mu się moje buty, podpatrzone kiedyś u genueńskiej prostytutki.

– Założymy dziwce czapkę – zachichotała Księżniczka, wyciągając perukę.

– No to mamy teraz dwie blondynki – zażartowałam, gdy zakładała mu blond perukę o długich włosach, spiętych w luźny kok.

Wyciągała kolejno z torby całą kolekcję erotycznej bielizny. Poleciła mu zdjąć jego własne rajstopy, założyła mu czarny biustonosz i lubieżnie ścisnęła za „cycuszki”.

– Podoba ci się?

– Tak, Pani. Bardzo! – Z przyjemnością pogłaskał się po nowym „biuściku”.

Następnie ubrała go w krótką, czarną, koronkową haleczkę na ramiączkach i urocze, jasnoniebieskie majtki.

– I coś jeszcze! – dodała, triumfalnie wymachując przed nami czerwonymi pończochami, wykończonymi na udach jak czapka błazna ze złotymi dzwoneczkami.

Psu aż rozbłysły oczy.

– A teraz nam zatańcz! – rozkazała.

Natychmiast wpadł w radosny pląs. Mimo braku muzyki, z prawdziwą gracją tańczył do jakiegoś własnego rytmu i sprawiało mu to nieukrywaną przyjemność, czym wprawił nas w zachwyt. Dzwoneczki pobrzękiwały do jego ruchów, a my, zapatrzone w pokaz, zapomniałyśmy na chwilę o dokuczliwym upale. Kiedy zabrakło przestrzeni do kolejnego układu tanecznego, z żalem kazałyśmy mu skończyć.

– Dobrze się spisałem? – upomniał się o werbalne uznanie.

– Spisałaś! – poprawiłam go.

– Spisałam – powtórzył posłusznie.

– Dobrze się dziwka spisała! – pochwaliła go Księżniczka.

– Ja chyba też wezmę zimny prysznic. Nie miałam dzisiaj siły nałożyć nawet tuszu, bo bałam się, że będzie mi za ciepło w rzęsy – westchnęłam, znużona wysoką temperaturą. Rzeczywiście, tym razem nie zadbałam o strój, poza tymi butami na zmianę. Zrzuciłam z siebie cienki top i szorty. Chyba go zaskoczyłam, gdy zdjęłam również bieliznę i stanęłam przed nim zupełnie naga.

– Wykapiesz mnie. I zdejmij już te pończochy! – poleciłam. – Majtki też – dorzuciłam od niechcenia.

– Majtki niech zostaną – wtrąciła Księżniczka.

Rozumiałyśmy się bez słów. Ona wiedziała, jakim popisowym numerem zamierzam go zaskoczyć i miała na to własny pomysł. Ja wiedziałam, że ona wie, co zaraz zrobię.

– Na czworakach! – upomniałam go w drodze do łazienki. Kiedy uklęknął, nadałam mu kierunek kopniakiem.

Usiadłam w wannie, a on zaczął polewać mnie prysznicem. Księżniczka stanęła w drzwiach, żeby się przyglądać.

– Mydło!

– Mydła też mam użyć? – upewnił się.

– A ty nie używasz mydła? Co ona jakaś taka niekumata jest? – zwróciłam się do Księżniczki z udawaną złością. – Weź no palcat i wybij jej na dupie, że do mycia używa się mydła!

Szybko przyniosła palcat i rozradowana, że znalazł się pretekst, przyłożyła mu w tyłek. Tym bardziej, że kara cielesna należała do praktyk, które nasz uległy zdecydowanie odrzucał. Piszczał zabawnie przy każdym uderzeniu, jak nierozgarnięta służąca karcona za drobne przewinienia.

Wrócił do mycia mnie, gdy Księżniczka uznała, że wystarczy. Robił to starannie, równie starannie omijając wszystkie intymne miejsca.

– Dokładnie! – znacząco zwróciłam mu uwagę.

– Tam… też? I tu… też? – zapytał niepewnie.

– I tu i tam też! Chyba za mało dostałaś tym palcatem.

Księżniczka jeszcze raz palcatem utrwaliła mu w pamięci moje uwagi.

Podniosłam się, gdy skończył.

– Zdejmij tę sukienkę i teraz ty połóż się w wannie!

Zdezorientowany, rozebrał się do samych majtek i położył na dnie wanny. Stanęłam nad nim w rozkroku, wciąż naga i najzwyczajniej wyszczałam się na jego fiuta. Krzywił się z niechęci, jednak poddał się temu bez protestu.

– Nie lubisz pissu, co?

Pokręcił tylko głową w odpowiedzi. Podniosłam stopę mokrą od moczu i wetknęłam mu do ust. Ku mojemu zaskoczeniu, grymas obrzydzenia znikł z jego twarzy.

Wróciliśmy wszyscy do pokoju. Pies nagi, tylko w peruce. Ja się ubrałam.

– Najwyższy czas sprawdzić, czy nasza dziwka nadaje się do ruchania, co? – Obie znacząco spojrzałyśmy w jego stronę. – Masz ze sobą strap-ona? – zapytałam Księżniczki. – Bo ja nie zabrałam.

– Może… może niekoniecznie dzisiaj? – poprosił nieśmiało. – Chyba… chyba, że jakimś takim malutkim? – Ton jego głosu przybrał intonację proszącą. – Takim bardzo, bardzo malutkim…

– Oj, a ja mam dzisiaj ze sobą tylko ten grubszy. – Księżniczka udała zmartwioną. – Patrz, tam w kącie stoją aż trzy pudła z penisami. Przynieś je, to coś wybierzemy.

– Ale, ale… może niekoniecznie – zająknął się płaczliwie. W pudłach z przezroczystego plastiku dilda były dokładnie widoczne – jedno grubsze od drugiego.

Mimo to przyniósł te pudła. Może i jego upodobania były ograniczone, za to nadrabiał posłuszeństwem, co bywało największym niedostatkiem uległych płci męskiej. Przekonałyśmy się, że mężczyźni zwykle nie potrafili błagać o litość. Oni albo się zgadzali albo bezwstydnie zwiewali, gdy ich zdanie różniło się od naszego.

W końcu na dnie jednego z pudeł znalazłyśmy coś, co przypominało długi, cienki, gumowy świderek. Wyglądał komicznie.

– Tym!

Pies utkwił w nim przestraszony wzrok, gdy nakładałam prezerwatywę na dildo.

– Nnnno nie wiem…

– Na czworaka! Tyłem do mnie i wypnij dupę!

Wykonał te polecenia, cały się trzęsąc. Przesunęłam obcasem między jego pośladkami, naciskając na odbyt.

– Wobec tego wyrucham cię obcasem – drażniłam się z nim.

– Proszę, nnnieee… Chyba bym tego nie chciał… – wyszeptał błagalnie, jednak wciąż posłusznie wypięty.

– Nie chciała – poprawiłam go konsekwentnie.

– Nie chciała – powtórzył.

Udałam się do pokoju tortur i na półce wśród akcesoriów wyszperałam lateksową rękawiczkę. Widząc, jak naciągam ją na dłoń, pies sięgnął do torby po żel.

– Jeśli można… – zaproponował, wręczając mi buteleczkę.

Usiadłam na kanapie, tuż za jego wypiętymi pośladkami. Nachyliłam się i ostrożnie włożyłam do jego odbytu nażelowany palec. Nie czułam oporu. Przeciwnie. Jego odbyt wdzięcznie mi się poddawał. Wsuwałam i wysuwałam palec z wyczuciem, tak długo, aż zrobiło się miejsce na dwa. Przyjmował je chętnie. Jego zwieracz pracował tylko w jedną stronę, otwierając się na mnie.

– W jego dupie jest jeszcze bardziej gorąco – stwierdziłam, zwracając się do Księżniczki, zajętej szukaniem w komórce numeru do potencjalnie kolejnej „rozrywki” dla Bezlitosnej, która znajdowała się dopiero w drodze do Katowni. W końcu połączyła się z kimś.

Pies zaczął dyszeć z przyjemności.

– Dobrze ci dziwko, co?! – zadrwiłam.

Księżniczka rozłączyła się nerwowo.

– Jeden dyszy, druga jedzie wulgarnym tekstem, a ja przez pomyłkę dodzwoniłam się do faceta, który robi mi remont! – fuknęła gniewnie. Po czym zaraz uśmiechnęła się szeroko na widok podniecenia na twarzy psa. Przykucnęła przed nim i sięgnęła do jego sutków. Jej głęboki dekolt niemal zatykał mu nos. Musiała je pieścić, bo zaraz wyjęczał przyjemność jeszcze głośniej.

– Jesteś naszą kurewką? – wymruczała pytanie zadowolona Księżniczka. Jęknął tylko w odpowiedzi, pogrążony w ekstazie. – No powiedz, jesteś? Jesteś kurwą, suko, co?! – usilnie dopominała się odpowiedzi, przybierając ostry ton.

– Tak, Pani.

Stękał, gdy dołożyłam trzeci palec, wciąż delikatnie wwiercając mu się w odbyt. Pochłaniał je w pełnym zaufaniu, jakby wręcz połykał, szeroko otwarty. Zwieracz nadal nie stawiał żadnych oporów. Po chwili zmieściły się już cztery palce.

– Twoja dupa coraz bardziej się otwiera. Jesteś prawie gotowy na prawdziwego chuja.

– Jesteś dziwką do rżnięcia, wiesz o tym? – dorzuciła Księżniczka.

– Będziemy oddawać cię każdemu, kto tylko zechce poruchać sobie taką szmatę – oznajmiłam pogardliwie.

Wypowiadałyśmy te słowa na niskich, gardłowych tonach, nakręcone niewiele mniej, niż on sam.

Pochyliła się niżej i sięgnęła do jego moszny, zwisającej jak u psa, gdy tak stał między nami na czworakach. Niestrudzenie fistowałam jego odbyt. Właściwie go rżnęłam. Już nie obracałam ich powoli, nie szukałam czułych punktów. Po prostu posuwałam go palcami, słysząc, że wchodzi na jeszcze wyższe obroty.

– Spuść się! – rozkazała Księżniczka.

Jęczał głośno, gdy jej ramię poruszało się szybko tam i z powrotem, a drobna dłoń zaciskała na jego penisie.

– Spuść się suko! Słyszysz? – powtarzała uparcie Księżniczka, dojąc mocno jego kutasa. – Odliczam!… Pięć…, cztery…

– Wstydzę się… – wysapał żałośnie.

Ten widok… Powiedziała potem, że gdy uniósł głowę, żeby jej odpowiedzieć, zobaczył się w lustrze opartym o ścianę naprzeciwko. Wstydził się siebie, nagiego, w peruce, nie potrafiącego zapanować nad silnym podnieceniem. Wstydził się, że za niedługo wróci do domu i będzie musiał spojrzeć w oczy innej kobiecie i ukryć, jak bardzo było mu dobrze z dwiema obcymi, półnagimi kobietami, masturbującymi go i rżnącymi w dupę.

– Trzy… dwa… Spuść się! – domagała się natarczywie.

– Nie mogę… Wstydzę się… – powtarzał swoja mantrę, półprzytomny, u progu orgazmu, zdający się już nie rozumieć własnych słów.

Wstałam z kanapy, podeszłam do niego i uderzyłam go mocno w twarz.

– Spuść się, szmato, jak Pani każe! – wyplułam słowa z pogardą.

Oczy rozszerzyły mu się z zaskoczenia. I wtedy krzyknął, z opóźnieniem, nie z bólu, a na odsłonięte ramię Księżniczki trysnęła sperma. Białe, gęste krople pokryły jej skórę. Reszta rozlała się pod nim.

Wyczerpany, opadł na podłogę.

– A teraz wyliż Pani tę spermę z ręki! – wydałam suchy rozkaz.

– Nie, nie… – Księżniczka zaprotestowała nieoczekiwanie, kręcąc głową, i ze zdumieniem przyjrzała się swojemu ramieniu, jakby nagle przebudziła się z głębokiego, wyuzdanego snu.

2 myśli na temat “UPALNE LETNIE POPOŁUDNIE (EPIZOD 1/2)”

Odpowiedz na „Kropka:)Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *