WC SCHLAMPE

12 marca 2017 o 15:10|0 komentarzy

die Schlampe – (niem.) suka, zdzira, wywłoka, szmata;

Kelly Osbourne jednym słowem wytatuowała sobie kiedyś na głowie cały ból złamanego serca: ”Stories”…

Tak, historie…:

 

CYKL: BEZSENNOŚĆ W BERLINIE

Tłumek, który obserwował wcześniej sąd nad Ladacznicą, rozproszył się po klubie. My z Panem również wybraliśmy się eksplorować nieznane nam jeszcze zakamarki.

Na lewo od części salonowej, ściana o długości trzy czwarte wydzielała bardziej kameralne pomieszczenie. Tuż przed, na ławeczce, jakaś dziewczyna troskliwie smarowała balsamem pośladki uległego, obitego przez surową Lady na początku wieczoru. Widoczny z odległości paru kroków rząd ludzi zapatrzonych w skupieniu w jednym kierunku zdradzał, że coś dzieje się w głębi. Zaciekawieni, weszliśmy do środka.

Na jednej ze ścian, na dwóch ekranach wyświetlano filmy porno. W półmroku, na ogromnym łożu obciągniętym skórą, leżała naga dziewczyna. Nad nią nachylał się mężczyzna i lizał jej intymność. Dziewczyna wiła się, jęcząc w amoku, a po chwili głośno krzyczała z nadmiaru przyjemności. Scena, jak żywy obraz, przyciągała uwagę widzów, którzy coraz śmielej podchodzili do łoża, żeby obserwować ich z bliska. Przyglądali się jej piersiom i cipce, zerkali na jego kutasa, patrzyli na ich twarze i sycili się ich ekstazą. Obicie łoża zrobiło się mokre i śliskie, a ruch ich ciał, nagle ciasno splątanych, coraz szybszy. Trudno było nadążyć za nimi wzrokiem, lecz kiedy się pieprzyli, nikogo już nie interesowało, co dzieje się na ekranach. Wszyscy oglądali wyłącznie amatorskie porno na żywo.

Gdy napięcie opadło, wróciliśmy przez „salon”, żeby zapuścić się w prawe odnóże klubowej piwnicy.

Przystanęliśmy w dyskretnej odległości przed drewnianą konstrukcją, przy której wcześniej zajmowaliśmy się z Panem Jenny. Teraz była na niej rozwieszona inna kobieta, również przodem do ściany. Jej kochanek stał za nią i na przemian pieścił ją i całował, a zaraz potem chłostał batem.

– Ból i przyjemność – zamruczał mój Pan, urzeczony widokiem. – To jest właśnie to, co lubię.

Moją uwagę zwrócił ktoś inny, kogo minęliśmy po drodze. Spojrzałam za siebie i po krótkim wahaniu pociągnęłam Pana za rękę, żeby zawrócić.

Na kanapie pod wielkim lustrem w bogato zdobionej, złotej ramie na tle czarnej ściany, siedział Starzec, którego dostrzegłam wcześniej, zaraz po wejściu do klubu. Wciąż pozostawał prawie cały nagi, w samych slipkach, w towarzystwie tej samej kobiety, Rudowłosej w czarnej, koronkowej sukni do ziemi, oraz Surowej Lady.

W okresie wszechobecnego kultu młodości, jakby ci, którzy go nieustannie podsycali, nie zdawali sobie sprawy, że z upływem czasu wkrótce sami staną się obiektem pogardy dla młodszych pokoleń, Starzec wydawał się zupełnie nie przejmować, że znacznie odstaje latami od reszty.

Jego wiek działał na moją wyobraźnię. Pociągało mnie przełamywanie tabu. Nie akceptowane kulturowo znęcanie się nad starcem w świecie umownej przemocy, w którym jego obecność tutaj oraz nagość stanowiła czytelny przekaz, że daje na nią przyzwolenie.

Byłam nakręcona i miałam ochotę na niego naszczać. Z racji wieku przypominał mi podobną osobę, którą raptem trzy tygodnie wcześniej sponiewierałyśmy z Bezlitosną na naszej własnej imprezie. Tamta sytuacja była tak obsceniczna, że samo jej wspomnienie budziło we mnie chore pragnienie, żeby ją powtórzyć. Zrzucić tę pozorną skórę jagnięcia, zmienić się w wilczycę i rozerwać cudzą godność na strzępy, za jego własną zgodą. I oczywiście jego Pani.

– Darf ich…? Czy mogę…? – zwróciłam się do Rudowłosej. Cholera! Znowu zacięła mi się pamięć. – Ich will… Chcę…

– Was wollen Sie, bitte? Proszę, co Pani chce? – Surowa Lady uprzejmie zareagowała w jej imieniu na moją zaczepkę.

Uprościłam życzenie i po prostu wskazałam ręką na Starca:

– Pissing.

Lady pokręciła głową.

– Nein. Nur wir können mit ihm spielen. Nie. Tylko my możemy się z nim bawić.

Przyjrzałam mu się, zdziwiona, jakby mi właśnie powiedziała, że jak na niego nasikam, to się rozpuści.

– Nein! – powtórzyła dla pewności i wskazała ręką na siebie i Rudowłosą, zbywając mnie gestem. Najzwyczajniej odgoniła mnie od niego, zanim sam być może nabrałby ochoty na zabawę ze mną. Odeszłam rozczarowana.

– Sugar Daddy – skomentował mój Pan, kiedy się oddaliliśmy poza zasięg ich słuchu.

Zamyśliłam się nad jego słowami. Nad płynną granicą między zwykłą komercją a perwersyjną podnietą płynącą ze sprzedawania i kupowania seksu.

– Wiesz, co to znaczy? – upewnił się, niecierpliwy reakcji z mojej strony. – Że pewnie im płaci, więc nie życzą sobie konkurencji.

Kiwnęłam głową.

– O, konstrukcja się zwolniła – zauważył. – Idziemy!

Zapiął mi na rękach klubowe opaski i rozpiął mnie w takiej samej pozycji, w jakiej wisiały tu poprzednie kobiety. Wziął do ręki jakieś gumowe paskudztwo, które bolało od samego wyobrażenia sobie skali bólu.

– Ja tego nie wytrzymam – oznajmiłam nadąsana i skrzywiłam się, żeby nie miał wątpliwości, co sądzę o tej gumie w kształcie packi.

Zignorował moją uwagę. Uderzenie zabolało jak diabli. Pisnęłam i rzuciłam mu spojrzenie pełne wyrzutu. Próbował podnieść sukienkę, żeby przylać mi na gołą skórę, ale mimo jego usilnych manewrów, sukienka wciąż opadała. Zmagał się z nią długo i bezskutecznie, a we mnie narastała złośliwa satysfakcja, że w końcu nie osiągnie swojego celu. Foch z powodu porzucenia mnie wcześniej dla towarzystwa Jenny najwyraźniej jeszcze całkowicie nie ustąpił, bo chociaż podpowiedź miałam na końcu języka, nie odezwałam się. Prócz tego, że wrzasnęłam parę razy z bólu.

Musiała go ta sukienka skutecznie zirytować, ponieważ dość szybko uwolnił mnie z więzów.

Roztarłam pośladki. Chyba rzeczywiście był to klasyczny i niezawodny sposób, żeby sprowadzić sukę na właściwie miejsce. W końcu przestałam się dąsać. Nie wiem skąd brała się we mnie potrzeba władzy Pana nad sobą i regularnej dyscypliny. Porządne lanie prostowało wiele nieporozumień.

– Chce mi się siku, mogę…? – zapytałam go posłusznie o zgodę.

– Pójdziemy razem. – zadecydował. – Popatrzę sobie.

Droga do toalet nie była zawiła, za to pełna atrakcji, które ją wydłużały. Zagadnął nas po angielsku wysoki, szczupły, ciemnowłosy mężczyzna w błyszczącym ubraniu z lateksu. Kątem oka dostrzegłam go już wcześniej, kręcącego się samotnie. Wywnioskowaliśmy z rozmowy, że jest stałym bywalcem.

– Całkiem sporo tutaj ludzi, prawda? – upewnił się mój Pan.

– Och, wcale nie! Czasem jest ich tylu, że stoją jeden przy drugim. – Mężczyzna uniósł ramiona w górę i przycisnął ręce do tułowia, podkreślając ciasnotę. – Ze stu nawet. Albo więcej… – zastanowił się. – I tańczą. Dużo tańczą.

Zmarszczyłam brwi.

– Tutaj, w tym klubie? Do bdsm-u? – dopytywałam się, zdezorientowana.

– Nie, wyżej. – Spojrzał w górę na sufit. – Tam.

Nad nami znajdował się klub swingerski, nieczynny w ten wieczór. Z tego, co opowiadał wynikało, że pieprzenie bywa połączone z dyskoteką.

– A ty? Chodzisz częściej tam… – również wymownie spojrzałam na sufit, – … czy tutaj?

– Mnie interesuje przede wszystkim seks – wyznał.

Zmierzyłam go jeszcze raz wzrokiem i pomyślałam, że szkoda. Po jego pociągającej powierzchowności spodziewałam się również wyrafinowania. Straciłam zainteresowanie i znacząco pociągnęłam mojego Pana za rękaw.

– Zauważyłaś, że on cały czas snuje się za tobą? – mruknął mój Pan.

– Nie – szczerze się zdziwiłam. – Sama przyglądam się tutaj ludziom i nie zwracam uwagi, kto przygląda się mnie.

Parę kroków dalej musiałam w duchu zweryfikować własne słowa. Do klubu wkroczył postawny mężczyzna w klasycznym stroju motocyklisty, skórzanych spodniach i kamizelce, tatuażach na muskularnych rękach i bandanie przewiązanej na głowie. Wniósł ze sobą plecak, który pewnym ruchem postawił na czerwonym łożu. Rozsunął zamek i zaczął wyciągać palcaty, pieczołowicie układając je obok, zupełnie jakby był tutaj umówiony, żeby zaraz ich użyć. Zapuściłam żurawia w głąb plecaka. Był pełen również innych akcesoriów.

Toalety wpasowywały się w klimat klubu. Szereg czterech czy pięciu czarnych kabin z drzwiami o srebrnych okuciach poprzedzał przedsionek z elegancką umywalką i wielkim lustrem, oraz niczym nie zasłoniętym prysznicem. Kusił, żeby rozebrać się do naga i wziąć długą, niekończącą się kąpiel, będąc całkowicie widoczną dla wszystkich, którzy przychodzili umyć ręce lub skorzystać z toalety.

Ruchem głowy Pan wskazał jedną z kabin.

– Na stojąco – rzucił oschle. – Chcę widzieć twoją cipę!

Wciąż trzymałam w ręku butelkę z piwem. Podciągnęłam sukienkę do góry na wysokość brzucha i przytrzymałam ją ręką, żeby widział mój ciemny zarost, jak lubił. Przyłożyłam butelkę do ust, pociągnęłam jeszcze łyk, po czym rozejrzałam się, gdzie mogę ją bezpiecznie odstawić. Z tyłu nad spłuczką znalazłam półkę w ścianie.

– Szczaj!

Odwrócił się i pchnął drzwi, otwierając je na całą szerokość. Wyciągnął fiuta i zaczął się masturbować, przyglądając się jak staję w rozkroku nad muszlą i sikam.

– Szerzej nogi! Naszczam ci na cipę!

Czułam, jak jego ciepły mocz przyjemne mnie łaskocze, mokną mi włosy łonowe, przylepiają się do skóry i ociekają, gdy skończył.

– Ciągnij!

Stał mu już. Miałam wrażenie, że zawsze mu stoi. Usiadłam na muszli i obciągając, znowu zaczęłam sikać. Na ten odgłos jego członek gwałtownie zesztywniał w moich ustach, bardziej, niż wydawało się to możliwe. Mimowolnie zadziałałam na jego fetysz. Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się zadowolona. Pan odwzajemnił mój uśmiech. Czułam jak język zrobił mi się jeszcze bardziej mokry. Nagle obrzmiał i nabrał wrażliwości pod wpływem przyjemnego mrowienia. Całą jego powierzchnią delektowałam się tą nową twardością. Ślizgałam się nim po członku, lizałam go na całej jego długości, po czym zasysałam mocno i zachłannie. Pełen zadowolenia, lubieżny uśmiech nie schodził mi z twarzy, jakbym, odkrywszy sekret Pana, zyskała na nim przewagę i nie potrafiła ukryć satysfakcji.

Dopiero jakiś ruch przy wejściu do kabiny sprawił, że przerwałam. Mężczyzna w lateksowym stroju, z którym rozmawialiśmy wcześniej, przystanął i zaczął nam się przyglądać.

– Masz gumę? – zapytał go mój Pan.

Mężczyzna skinął głową. Wyciągnął z kieszeni prezerwatywę, rozpiął rozporek i nałożył na fiuta. Jemu też już stał. Nietrudno było się domyślić, co mnie czeka.

– Obciągnij mu! – rzucił suche polecenie mój Pan i odsunął się o krok, ustępując miejsca. Siedząc wciąż na muszli, posłusznie zrobiłam, co kazał. Jego fiut był solidnych rozmiarów, duży i gruby. Musiałam włożyć sporo wysiłku, żeby dobrze go obsłużyć. Obawiałam się, że guma stępia bodźce, więc tym bardziej ssałam go z całej siły i nasuwałam usta głęboko, po samo gardło. W końcu zaschło mi w nich. Sięgnęłam po piwo. Pociągnęłam parę łyków z butelki gestem zmanierowanej kurwy robiącej co do niej należy, i wróciłam do obciągania. Byłam tu, prawie naga, udostępniana przez Pana, żeby pomóc się spuścić mężczyznom, którzy po to przychodzili do tego miejsca.

Potem obaj na zmianę wpychali mi fiuty do ust, a ja obciągałam im starannie, ustami już zmęczonymi od ssania i obolałym językiem. W końcu mężczyzna zerwał gumę i wytrzepał sobie do końca, patrząc, jak liżę członek mojemu Panu.

Kiedy odszedł, Pan, przy nadal otwartych drzwiach od kabiny, ściągnął mnie za włosy z wygodnego siedziska. Wykręcił je boleśnie w ręku, zmuszając do odwrócenia się. Następnie pchnął mnie z powrotem na kibel, wcisnął moją głowę do muszli, i, przytrzymując za kark, zerżnął mnie od tyłu.

Kropka : )

P.S. Ciąg dalszy nastąpi. Będzie to już ostatnia część naszego wieczoru w klubie bdsm w Berlinie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *