HASSLIEBE*

7 listopada 2016 o 15:05|0 komentarzy

*związek oparty na miłości i nienawiści

CYKL: BEZSENNOŚĆ W BERLINIE

Ustawiałam się po następne piwo w kolejce przy okienku do baru. Przede mną stała grupa anglojęzycznej młodzieży, mierząc skalą wieku klubu dla dorosłych. Niektórzy okupowali nieliczne stołki wzdłuż okna wnęki z barem. Wszyscy rozprawiali o czymś z przejęciem, podniesionymi głosami, żywo gestykulując i nieustannie wybuchając śmiechem. Pochłonięci rozmową nie zauważyli, że blokują swobodny dostęp do kontuaru.

Nie spieszyło mi się. Miałam przynajmniej okazję przyjrzeć im się z bliska, nie zwracając na siebie uwagi. Tak mi się przynajmniej wydawało.

– What’s your name? – zagadnęła mnie nagle jedna z dziewcząt, stojących najbliżej. – I’m… – przedstawiła się. Padło imię, którego nie zapamiętałam. Z przejęcia, zagłuszającej muzyki i gwaru wielojęzycznych rozmów. Niech będzie Jenny.

– I’m Kate. Are you American? – upewniłam się, zgadując po akcencie.

– Yeah. I’m from Arisona.

– Jesteś uległa? Z kim tutaj przyszłaś? – zapytałam, widząc, że ma na szyi skórzaną obrożę z maleńką, metalową kłódeczką, dokładnie taką, o jakiej sama marzyłam, lecz niestety nigdzie nie potrafiłam znaleźć.

– Jestem tu sama. Mam dziewczynę w Berlinie, ale ona nie chodzi do klubów. Nie lubi. – wyjaśniła. – Podobasz mi się – dodała uwodzicielsko. – Jesteś biseksualna? Bo ja jestem biseksualna – oznajmiła otwarcie.

– Tak – odpowiedziałam.

– Możemy się razem zabawić? – zapytała przymilnie.

Skinęłam głową

– Tylko, że ja nie jestem tutaj sama. Jestem z moim Panem. – Odruchowo dotknęłam obroży. – Możemy się zabawić, ale razem – zastrzegłam się.

– Żadnego seksu z mężczyznami! – pokręciła głową dla podkreślenia. – Tylko tortury – przedstawiła swoje warunki. – I love pain* – wypowiedziała z taką słodyczą w głosie, jakby wyznała, że lubi pączki z budyniem.

Zabawne, że to właśnie mnie złożyła niemoralną propozycję, ponieważ sama wcześniej zwróciłam uwagę akurat na nią tylko dlatego, że była wyjątkowo brzydko ubrana. Czarne, grube wełniane getry, jak na wycieczkę w góry, które rolowały się jej na łydkach. Wyżej już tylko majtki i na nagim ciele coś, co trudno było nazwać topem. Raczej odwrócony trójkąt z grubej, czarnej siatki o wielkich oczkach, zwisający z szyi do połowy brzucha. Była niska i pulchna, z ciemnymi włosami do ramion i – dla kontrastu – z przeuroczą buzią z nie schodzącym z niej, ujmującym uśmiechem.

– Co robisz tutaj w Niemczech? – zapytałam ciekawie.

– Poznałam swoją dziewczynę przez Internet. I postanowiłam znaleźć jakieś studia w Berlinie, żeby móc z nią być. Studiuję tutaj biznes. Mieszkamy razem.

Zaimponowała mi siła jej uczucia.

– Byłaś już wcześniej w tym klubie?

– Tak, dwa razy.

Zrezygnowałam z uprzejmego czekania na swoją kolej przy barze i przedarłam się przez ten rozgadany tłumek po piwo. Nadarzyła się okazja, trzeba było ją łapać. Wzięłam Jenny za rękę i zaprowadziłam do Pana.

– To jest mój Pan. Właśnie z nim będziemy się razem bawić.

Przedstawił się jej.

– Uwielbiam ból! – zaszczebiotała do niego na szerokim uśmiechu z tym samym wyznaniem.

– Czy mają tu hasło bezpieczeństwa? – zapytał.

– Nie – pokręciła głową. – Nic mi o tym nie wiadomo. Może mają „stop” albo coś podobnego – zastanawiała się. – Niech będzie „ananas”!  – zaproponowała. – Nie sposób się pomylić.

– Dobrze – zgodziliśmy się.

Założyliśmy Jenny opaski i rozpięliśmy ją na drewnianej konstrukcji. Stała przykuta, z rękami w górze, przodem do ściany. Trudno było wyczytać z wyrazu jej twarzy, czy jest pełna ufności, czy strachu, z kim okaże się mieć do czynienia.

Zsunęłam jej majtki i pieszczotliwie przesunęłam dłonią po obfitych pośladkach. Próbowałam je uszczypnąć, ale były niezwykle twarde. Miała już na nich siniaki, widocznie jej dziewczyna lubiła używać bata.

Ze stołu z akcesoriami wybrałam pęk rzemieni.

– Poproś o chłostę, suko! – przybrałam ostry ton.

– Proszę, żeby Pani mnie zlała – zareagowała grzecznie, wręcz modelowo.

Ustawiłam się za nią, zacisnęłam dłoń na rękojeści bata i wzięłam szeroki zamach, tak jak lubiłam. Uderzałam raz za razem, najpierw wolno, potem coraz szybciej, naprzemiennie raz w jeden, raz w drugi tłuściutki pośladek. Nawet nie drgnęła, więc chłostałam ją z coraz większą siłą. Wreszcie przestałam i przeniosłam wzrok na Pana. Stał tuż przed nią, zaledwie o krok, i w skupieniu studiował jej ciało. Dotykał policzków, ust, szyi i piersi, pocierał kciukiem sutki. Nagle uderzył ją w twarz. Przyjęła to naturalnie. Przymknęła oczy i poddała mu się. Uderzył ją znowu. Poczułam ukłucie w sercu. To było dotychczas zarezerwowane wyłącznie dla mnie.

Miał już w ręku przygotowane zaciski, zabrane wcześniej ze stołu. Mocniejsze, niż sama zdołałabym znieść. Zapiął je na jej sutkach, a potem sadystycznie bawił się nimi, sprawdzając wytrzymałość Jenny. Pociągał za zaciski i wykręcał je, a ja pomyślałam z żalem, że nie potrafię ofiarować mu takiego bólu jak ona. Przyjmowała wszystko ze spokojem, bez protestu, jęków czy szarpania się. Ekstatyczna uległość wobec mojego Pana widoczna na jej twarzy, gdy znowu ją policzkował, wzbudziła moją zazdrość. Również i to, że poświęcał jej całą swoją uwagę. Jego spojrzenie koncentrowało się wyłącznie na niej. Nawet światło z najbliższej lampy kameralnie wyławiało z półmroku tylko ich dwoje.

Następny akt znowu należał do mnie. Wzięłam do ręki palcat. Uderzałam mocno, jednak nie mściłam się. Ja w tej scenie byłam Panią, Dominą, która wystawiła Jenny na próbę. Nie wydała najsłabszego jęku. Jej ciało zaledwie drgało nieznacznie po każdym razie. Mimo to, zdecydowałam, że wystarczy.

Wtedy Pan przejął palcat. Najpierw sunął skórzanym języczkiem końcówki po jej ciele, prowokacyjnie, powoli, łaskotliwie. Wreszcie uderzył. Bił ją miarowo, z całej siły. Sam widok każdego zamachu był nieznośny. Jenny również i temu poddawała się w odurzeniu. Jej wzrok był zamglony, spojrzenie rozmarzone. Znowu pomyślałam, że sama nie potrafię tyle dla niego wytrzymać. Ona nie krzyczała, nie wyrywała się, jak ja na jej miejscu, nie próbowała wykręcać ciała w uniku, na ile pozwalały na to więzy. Stała posłusznie, żeby Pan mógł chłostać sukę do woli i według uznania. Jego granice okazały się sięgać o wiele dalej niż moje możliwości. On chciał więcej i ona dawała mu więcej. Poczułam kolejne ukłucie zazdrości, i chociaż starałam się nie pokazać tego po sobie, znał mnie na tyle dobrze, że pewnie widział to po mojej minie.

Mimo wszystko czułam się odpowiedzialna za tę dziewczynę. Ruchem głowy dałam Panu znać, żeby przestał.

– Wszystko w porządku? – upewniłam się, zwracając się do Jenny.

Odwróciła głowę i zapewniła mnie z uśmiechem:

– Tak, w porządku.

Pan odłożył palcat, a ja przykucnęłam za nią i lizałam ją po świeżych pręgach mokrym językiem, czule łagodząc ból rozpalonych chłostą pośladków. Usłyszałam, jak wzdycha z przyjemności.

Lecz kiedy wstałam, zbliżyłam usta do jej ucha i wysyczałam wrednie:

– Dupa ci śmierdzi, suko!

– Przepraszam Panią – zareagowała z pokorą.

Włożyłam rękę między jej uda i masowałam krocze przez majtki.

– Jest mokra? – zapytał mój Pan.

– Nie wiem. – Pokręciłam głową. – Nie wkładałam jej palców do cipy.

Zauważyłam, że mamy widzów. Rozejrzałam się dookoła. Kilku mężczyzn zbliżyło się niespostrzeżenie krok po kroku. Jeden z nich próbował podejść na tyle blisko, żeby ją dotknąć. Chwyciłam palcat, odrzuciłam wojowniczo głowę do tyłu i machnęłam nim groźnie, odganiając natręta.

Pan znowu zajął się Jenny. Zmysłowo pieścił jej ramiona, a na jego twarzy widać było zadowolenie. Jeszcze przez chwilę sadystycznie wykręcał zaciski, które wciąż miała na sutkach. Znowu nawet się nie skrzywiła. Gdy w końcu je zdjął, podeszłam, wyciągnęłam język i długo lizałam jej zmaltretowane brodawki, kojąc ból. Potem objęłam je wargami i ssałam.

Widziałam, jak przepędzony wcześniej mężczyzna stoi w pobliżu pod ścianą i masuje sobie członek przez elastyczne, czarne bokserki, wpatrując się pożądliwie w prawie nagie ciało Jenny.

Zastanawiałam się, czy nie pora skończyć naszą zabawę.

– Masz już dosyć? – zapytałam Jenny.

– Nie. Jeszcze dam radę – odpowiedziała.

Tym razem ze stołu z akcesoriami wybrałam nahaj. Krótki, pleciony bicz. Narzędzie chłosty, którym przywoływano do porządku bydło. Raczej trudno mu było „dać radę”. Zamknęłam na nim palce i przeciągnęłam w dłoni przez całą długość, czując podniecenie od samego dotyku skóry. Potrzebowałam przestrzeni, żeby wziąć rozmach. Zatoczyłam biczem krąg, sprawiając, że mężczyźni, którzy nam się przyglądali, cofnęli się z jego zasięgu.

Zaczęłam batożyć Jenny z poczuciem satysfakcji, że to ja mam ją pod swoją władzą, podczas gdy oni muszą obejść się smakiem. Mogli tylko się ślinić, stojąc i patrząc, jak robiłam z nią to, na co akurat miałam ochotę.

Nahaj miał swoją moc. Ból po uderzeniu nieznośnie przenikał mięśnie na wskroś. Aż niewiarygodne, że Jenny również i to wytrzymywała biernie i bezgłośnie. Zazdrość, przewrotnie, nie pozwoliła mi obić jej tyłka z całej siły. Sama przyprowadziłam Panu sukę, nie mogłam więc mieć do niej żalu, że była konsekwentna w swojej roli.

W końcu uznałam, że wystarczy.

– Podziękuj, suko!

– Dziękuję Pani – odpowiedziała radośnie, jakby dostała prezent. Panu również posłała uśmiech wdzięczności.

Poszłam do baru po następne piwo. Cytrynowe mnie uwiodło, smakowało fantastycznie. Akurat  zwolnił się jeden stołek barowy. Zajęłam go natychmiast i rozejrzałam się za Panem. Stał kilka metrów dalej. Zauważył mnie, lecz pogrążony w konwersacji z Jenny, pozostał na swoim miejscu.

W pobliżu, w części salonowej, nastąpił wzmożony ruch. Ekipa, która wydawała się zachowywać tu najswobodniej, niewątpliwie gospodarze klubu, gorliwie się krzątała. Ktoś przeszedł obok z togą i peruką w ręku. Coś wniesiono, coś przesuwano. „Oho! Chyba zaczyna się zapowiadany gwóźdź wieczoru”, pomyślałam.

Jeszcze raz odwróciłam się w stronę Pana. Teraz, gdy zaczynał się pokaz, nie warto było opuszczać zdobycznego siedziska. Jenny wciąż szczebiotała uradowana, a on uprzejmie jej odpowiadał. Pomachałam do niego, zniecierpliwiona. Jednak wciąż stał z nią, obojętny na moje przywołania i najwyraźniej nie zamierzał porzucać jej towarzystwa. Sączyłam piwo z butelki, samotnie oglądając przedstawienie, które trwało już od pewnej chwili. Było mi przykro. Kątem oka widziałam, że Jenny bezustannie absorbuje jego uwagę. On już nawet jej nie odpowiadał. Po prostu stał przy niej, ramię w ramię, jakby byli parą, a moje odłączenie się od nich było oczywiste. Przestałam dla niego istnieć. „Pan znalazł sobie nową sukę”, pomyślałam z goryczą.

„PSYCHO BITCH U DESTROYED MY LIFE

U DESTROYED MY LIFE AND I WANT U TO DIE

I WANT U TO DIE AND TO DIE IN PAIN

I NEVER WANNA SEE YOUR PSYCHO FACE AGAIN”**

Szkoda, że uwielbiasz ból, Jenny…

*Uwielbiam ból.

**„Poj.ebana zdziro zniszczyłaś mi życie,

zniszczyłaś mi życie i chcę żebyś skonała.

Chcę, żebyś skonała, skonała w bólu i cierpieniu,

bo nie chcę nigdy widzieć twojej poj.ebanej twarzy.”

Easter (berliński zespół muzyczny) – „Psychobitch” (tłumaczenie słów piosenki ze strony „tekstowo.pl”)

P.S. Ciągi dalsze nastąpią.

Kropka:)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *