LEWATYWA

3 września 2024 o 17:58|18 komentarzy

– Opisałam kilka sytuacji ze scatem z naszych spotkań, ale nie odważyłam się ich opublikować – przyznałam się mojemu Panu przy śniadaniu.

Poruszyłam ten temat, ponieważ byłam ciekawa jak odebrał nasze brudne praktyki z poprzedniego wieczoru.

– Podnieciłem się nawet teraz, jak o tym rozmawiamy – powiedział, a ton jego głosu to potwierdzał. – Opisz tę historię z wczoraj i zamieść ją – polecił.

Publiczne przyznanie się do uprawiania scatu było dotychczas jedną z moich nieprzekraczalnych granic. Nawet ludzie z klimatów często otwarcie reagowali obrzydzeniem. Oczywiście byli i tacy, którzy obsesyjnie się nim fascynowali, ale dzielili się swoim zainteresowaniem co najwyżej w prywatnych wiadomościach.

Dlatego w pierwszej chwili poczułam upokorzenie na myśl, że mam publicznie opisać to, co już w czterech ścianach było mocno poniżające. Jednak zaraz potem moje ciało zareagowało niezdrową podnietą. Dla masochisty upokorzenie jest podniecające.

 

W pokoju hotelowym, po niecierpliwym rozpakowaniu paczek z internetowego sex shopu, zabraliśmy się za wypróbowanie nowych akcesoriów. Akurat te, które właśnie testowaliśmy, służyły fizycznej przyjemności Pana. Dlatego dziwiłam się w duchu, że nie zaczął od gruszki do lewatywy, żeby zachować bezpieczną kolejność ich użycia.

Preludium do emocji zapowiadanych przez niego w wiadomościach przed spotkaniem, gdy pokazywał mi wirtualnie listę swoich zakupów, był pasek z kneblem. Jego drugi koniec stanowiło niewielkie, czarne dildo. Kazał mi uklęknąć, umocował ten pasek na mojej głowie, wepchnął knebel i podał żel. Oboje byliśmy już nadzy. Założyłam lateksową rękawiczkę i posmarowałam żelem miejsce u zbiegu jego pośladków. Wtedy Pan oparł ręce o kolana, wypiął tyłek przed moją twarzą i kazał masować sobie odbyt dildem wystającym z moich ust. Przed spotkaniem oglądałam tę scenę na instruktażowym obrazku i już wtedy wizja tego, co mnie czeka, wywołała mrowienie w piersiach, a sutki zrobiły się twarde.

W praktyce zaspokajanie Pana w ten sposób okazało się trudne, więc całą uwagę musiałam skupić na technice. Wyjaśnienia przez zakneblowane usta, że moja szczęka wyskoczyła ze swojego miejsca, a twarz rozjeżdża mi się mi się od wciskania z trudem dilda w głąb jego tyłka sprawiły, że wyszła z tego wyuzdana zabawa bez powagi klimatu.

Jednak wkrótce przestało mi być do śmiechu.

– Muszę się wysrać – oznajmił Pan i aż stęknął z palącej potrzeby. Zgiął się w pół, ruszył sprintem do łazienki i z ulgą opadł na muszlę.

Weszłam tam za nim, już bez penisa na twarzy, podczas gdy on głośno się wypróżniał. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Nawet poczułam, że moja natrętna obecność w łazience może być dla niego krępująca w takiej chwili. A jednak stałam tam przy drzwiach, właściwie nawet stałam na granicy ryzyka, powodowana chorą ciekawością, czy on tego nie wykorzysta. Z jednej strony myśl o tym budziła we mnie obrzydzenie. Od pewnego czasu byłam przysposabiana przez Pana do służby toaletowej. Za każdym razem dodawał nowy element do rytuału wokół swoich czynności fizjologicznych, ale nigdy nie wiedziałam, co mnie tym razem spotka, a co ominie.

Z drugiej strony, stałam tam jako memento. Na wypadek gdyby zapomniał, żeby mnie użyć.

„Módl się, żebym zapomniał”, napisał do mnie wcześniej z innego powodu. Najwyraźniej chęć  sprowokowania losu pokonała rozsądek.

Sam odrażający zapach kału z czasem wydawał się tracić na sile. Zresztą z powodu sierpniowego upału wywołaliśmy przeciąg, zostawiając otwarte wszystkie okna. Być może adrenalina spowodowała, że nie odczuwałam smrodu aż tak dokuczliwie.

Pan w końcu wstał z muszli i ruchem głowy wskazał papier toaletowy.

– Wytrzyj mnie.

Odwrócił się tyłem do mnie, pochylił się i rozwarł pośladki. Podeszłam do niego, oderwałam kawałek papieru z rolki i wytarłam brązowe smugi. Nie udało mi się wyczyścić wszystkiego od razu. Wzięłam następny kawałek papieru, a potem trzeci i podcierałam go, dopóki nie zobaczyłam czystej skóry. W każdej sekundzie bałam się, że mi przerwie i każe dokończyć językiem, więc starałam się wykonać to szybko i dokładnie.

– Jest już czysto? – zapytał.

– Tak.

Sięgnął do spłuczki, ale go powstrzymałam.

– Ta czynność należy do mnie – przypomniałam mu.

Spłukałam za nim wodę w toalecie. Wtedy palcem wskazał wnętrze muszli klozetowej.

W pierwszej chwili nie zrozumiałam o co mu chodzi.

– Co?

– Jest brudna – stwierdził surowo.

Spojrzałam w głąb i chociaż niczego tam nie zobaczyłam, wzięłam szczotkę klozetową i dopełniłam obowiązku.

To jednak nie był koniec. Pan wziął do ręki gumową gruszkę do lewatywy, która leżała przygotowana wcześniej na umywalce. Napełnił ją wodą i podał mi do ręki.

– Czuję, że jeszcze nie wszystko ze mnie wyszło – oznajmił, a pewien dyskomfort pobrzmiewający w tonie jego głosu zdradzał, że to jest prawda, a nie gra.

W tym momencie wróciły do mnie słowa, które napisał w wiadomości przed spotkaniem, gdy pokazywał mi wirtualnie swoje zakupy:

„Ja to mam takie zbereźne myśli, żeby po wypróbowaniu irygatora trysnąć całą zawartością na moją sukę. Orzeźwiający kałowy prysznic. Żywy bidet.”

„Błeeee”, zareagowałam wtedy ze wstrętem.

„Może dopisze ci szczęście i akurat będzie czysto. Po wcześniejszym sraniu to chyba powinno być czysto”, rozważał.

Dobry Pan.

„A jak nie, no to trudno”, oznajmił.

Przykucnęłam za nim, ponownie nażelowałam mu odbyt i ostrożnie wprowadziłam do środka rurkę irygatora. Gumowa gruszka była dość spora, a ja zupełnie nie miałam doświadczenia ile wody można bezpiecznie zaaplikować w głąb kiszki stolcowej. Ścisnęłam gruszkę parę razy. Połowa zawartości wydała mi się wystarczająca. Jemu chyba też.

Wciąż jeszcze naiwnie myślałam, że tylko chce, żeby mu zrobić lewatywę, skoro już kupił ten sprzęt. Byłam skoncentrowana na nowych dla mnie czynnościach, więc zupełnie mi umknęło, że wszystko odbywa się zgodnie z jego planem.

– Wejdź pod prysznic – polecił.

– Ale… jak mam się ustawić? – zapytałam głupio.

– Tak jak do pissu – poinstruował.

Usiadłam w brodziku kabiny prysznicowej. Pan zbliżył się do mnie, znowu odwrócił się tyłem, rozchylił rękami pośladki i wytrysnął zawartością odbytnicy w kierunku moich piersi. Z przerażeniem spojrzałam na swoje ciało. Oprócz wody z lewatywy, moją skórę pokryły niegroźne, małe, jasne drobinki oczywistej substancji na dekolcie i brzuchu. On jednak wypatrzył coś jeszcze z boku pod biustem. Zebrał palcem resztki brązowego kału. Zaniepokojona spojrzałam Panu błagalnie w oczy i pokręciłam głową, dając znać, żeby go nie użył. Odsunął ode mnie zabrudzoną rękę, a ja odetchnęłam z wyraźną ulgą. Przedwcześnie. Ku mojemu przerażeniu nagle wetknął mi ten brudny paluch do ust. Zacisnęłam mocno wargi w obronie. Czułam smak fekaliów, gdy wwiercał ten palec dalej, ku zębom. Stawiałam opór, zaciskając mocno szczękę. W końcu rozwarł moje zęby siłą i rozsmarował po nich swoją kupę. Potem sięgnął do dziąseł, zrobił to samo, a resztę brutalnie wtarł w mój język. Na koniec wziął zamach i uderzył mnie w twarz. Mocno. Na odlew. I jeszcze drugi i trzeci raz.

– Dziękuję – powiedziałam cicho.

Przyjęłam karę ze skruchą i wstydem, że nie byłam mu wystarczająco uległa. A potem, wykrzywiając twarz z odrazy, plułam śliną tak długo, dopóki nie wyplułam prawie wszystkiego, co trafiło do moich ust.

Dla niego był to najwyraźniej koniec znęcania się nade mną, ponieważ zagadnął tylko żartobliwie, tonem tak lekkim, jakby wszystko chwilę wcześniej było niewinną zabawą:

– Jak tam kubki smakowe?

– No… pracują prawidłowo – przyznałam, dochodząc do siebie.

Z nadmiaru wrażeń łzy napłynęły mi do oczu. Zanim zamknęłam powieki, żeby powstrzymać płacz, zauważyłam, że kutas Pana stał na baczność, celując we mnie erekcją. Pan przyglądał mi się badawczo. Zastanawiałam się, czy dostrzegł, że dzieje się ze mną coś jeszcze. Jego okrucieństwo spowodowało nieoczekiwany napływ podniecenia w pochwie. Z fascynacją poczułam, jak cała puchnie, wywołując nieopisaną przyjemność, a skurcze orgazmu przeszywają krocze.

 

Kropka:)

18 myśli na temat “LEWATYWA”

    1. Ja nadal mam ambiwalentne uczucia 🙂 Niemniej jednak ostatecznie zwyciężyło moje upodobanie do opisywania jakie emocje wywołuje konfrontowanie fantazji z rzeczywistością i dokąd i dlaczego może zaprowadzić. Dziękuję Patryku*

  1. Zamiast wstydu powinnaś odczuwac dumę. Pomyśl ile suk i kundli marzy o takim doświadczeniu ale ich wlaściciele sie nie zgadzaja. Jesteś szczęściarą!

  2. Nie czuję obrzydzenia czytając to, choć szczerze nie moje klimaty, ale szanuje za odwagę zarówno w przeżywaniu jak i publicznym opisywaniu. Ja już na dwa dni przed spotkaniem z moją suką staram się trzymać dietę i nie jeść dziwnych rzeczy by mieć ten komfort spokoju gdy jej język wkręca się w mój tyłek.

    1. Dziękuję za lekturę, jak widzę, niejednego mojego tekstu 🙂 Odniosę się tylko do drugiej części Twojego komentarza. To, w jakim miejscu obecnie znajduję się ze scatem jako uległa, wynika z sytuacji, która zdarzyła mi się w związku z poprzednim Panem. Chciałam spróbować co czuje „biorca”, ponieważ miałam wcześniej takie doświadczenia tylko jako Domina i robiłam to na życzenie uległego. Mój Pan pewnego dnia kazał mi lizać swój niedokładnie podtarty tyłek, oczywiście z odpowiednią do tego grą słowną. Wstręt, który poczułam, w połączeniu z przymusem, wprowadził mnie momentalnie w tak głęboką uległość, że nie potrafiłam zapomnieć o tym silnym doznaniu. Na zasadzie: im gorzej tym lepiej;)

  3. Czytając ten wpis poczułam ze chce to przeżyć. Nigdy jednak nie powiem o tym głośno. Myślę że mój Pan nie miał by z tego przyjemność. Zostawie to w sferze fantazji .

  4. Ja również gratuluję Pani odwagi w eksplorowaniu w realu swoich pragnień oraz podzieleniu się tym. O dużym talencie do opisywania wszystkiego w sugestywny, plastyczny sposób nie wspomnę (czyli wspomnę ;)). Mam przy okazji pytanie: czy po takim kontakcie z kałem zażyła Pani jakieś leki?

    1. Dziękuję bardzo* Nie, nie zażyłam. Też słyszalam, że kontakt z cudzym kałem jest szkodliwy, ale muszę dopiero zgłębić ten temat. W każdym razie nie odczułam potem żadnych skutków. Pozdrawiam

      1. O, to również zachęcam do zapoznania się z tą kwestią i ryzykiem, bo jest ono realne i czasem przyjmuje się leki, by je zneutralizować, nawiasem mówiąc pytanie, czy całkowicie, czy tylko częściowo.
        I czekam z niecierpliwością na kolejne tego typu opowiadania, czyli rozumiem, że najpierw poprzedzające je realne doświadczenia.

        1. Dziękuję:) W najbliższych planach mam raczej teksty o urozmaiconej tematyce, ale kto wie, może kiedyś znowu podzielę się podobna historią;) Pozdrawiam!

    1. To prawda. Zawiodłam:( Przepraszam. Czasami nie potrafię dogonić własnego życia, niestety, a nie lubię pisać na przysłowiowym kolanie. Postaram się, ale wciąż nie z dnia na dzień. Jakość musi być zachowana;)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *