Niespodzianka, jaką dla mnie przygotował, była urocza.
Od ponad dwóch godzin byłam przyklejona do słuchawki telefonu. Proza życia irytująco oderwała mnie od przyjemności zajmowania się sobą nawzajem i sprawiła, że straciłam poczucie miejsca i czasu.
Zatrzymał się na na poboczu szosy biegnącej kilometrami wzdłuż ściany lasu. Wysiadł z kabiny furgonetki i zniknął z pola widzenia. Po jakimś czasie otworzył drzwi od strony pasażera i zaczął szarpać mnie za rękę. W pierwszej chwili pomyślałam, że chce mi zabrać telefon. Nawet zdążyłam poczuć wdzięczność.
– Już kończę, kochanie – powiedziałam ciepło, widząc jego uśmiech.
Ale jemu chodziło o coś innego.
– Kawa już stygnie – oznajmił.
Wychyliłam się z samochodu i wydałam okrzyk zachwytu. Staliśmy na małym, leśnym parkingu. Wskazał gestem drewniany stół na małej polanie. Stały na nim dwie białe, porcelanowe filiżanki z kawą, mleczko i sernik. Objęłam go i w podziękowaniu odcisnęłam całusa na jego brodzie.
Usiedliśmy naprzeciwko siebie na siedziskach z bali przeciętych na pół. Z niedowierzaniem skosztowałam jeszcze – na szczęście – ciepłą kawę.
– Gdzie zagotowałeś wodę?
– Mam na pace wszystko co potrzebne.
Rzeczywiście miał. Zaprosił mnie potem do środka, gdzie pokazał mi czajnik i kuchenkę gazową do gotowania wody. Miał nawet blat kuchenny. Usunął z niego zalegające rzeczy i oznajmił:
– Będziemy się na nim pieprzyć.
Nie trzeba mi było powtarzać tego dwa razy. Na razie, w wyrazie szacunku dla gospodarza, zdjęłam tylko sandały. Już dawno zauważyłam, że buty zostawia tuż przy wejściu na pakę. Za to moje ubrania pofrunęły wszędzie. Jego również.
Blat kusił, żeby się na nim położyć, chociaż miałam wątpliwości, czy utrzyma nas oboje. Pan pies szybko je rozwiał.
– Niech Pani na nim usiądzie.
W zasadzie sam uniósł mnie do góry i posadził. A zaraz potem rozsunął mi uda i wsadził tam kutasa. I z tej „Pani”, która być może dodawała mi powagi w jego oczach, nic już nie zostało. Rżnął sukę.
Posuwał mnie na stojąco, szybko i mocno, trzymając za uniesione w górę nogi. Dyszał przy tym jak samiec, który dopadł zdobycz. Zaskoczył mnie, ponieważ nic nie zapowiadało jego nagłego przypływu żądzy. Narzucił takie tempo, jakby chciał mnie przerżnąć kutasem na pół.
W końcu spowolnił, ale nie zamierzał przerywać sobie przyjemności. Zdjął mnie z blatu, sprowadził na kolana, przytrzymał za głowę i wdarł się w moje usta. Uwielbiał brutalny gwałt oralny. Facefucking.
– Smakuje cipą, co?
Pragnęłam zadowolić go jak najlepiej. Przyjęłam kutasa głęboko w gardło, bez oporów, i nie pozwalałam mu się wysunąć. Pana psa podniecało, gdy słyszał jak się krztuszę. Pozwalał mi na chwilę wypuścić go z ust tylko jeśli musiałam wyrzygać nadmiar flegmy.
Impet, z jakim go wpychał, sprawiał, że z trudem utrzymywałam równowagę. W końcu opadłam na plecy i oparłam się na łokciach. Nie zdążyłam złapać oddechu, gdy postawił mi stopę tuż przy szyi, docisnął i zaczął mnie nią podduszać. Spoglądał na mnie z góry, a jego wzrok mówił, że z tej pozycji nie ma ucieczki. Pomyślałam ze zgrozą, że zaraz zmiażdży mi krtań. Chciałam prosić, żeby przestał, lecz nie potrafiłam wydobyć słów z gardła. Zaczęłam siłować się z jego stopą, żeby zdjąć ją z szyi, ale było to równie bezskuteczne. Był ciężki i miał nade mną zdecydowaną przewagę fizyczną. Przerwał, gdy byłam na krawędzi wytrzymałości.
Jednak niewiele się zmieniło. Za chwilę na powrót zaczął pastwić się nade mną stopami. Przydeptał mi piersi. Gdy próbowałam przeturlać się na bok, szybko przyparł mnie stopą do podłogi. Tylko, że jego nogi były na tyle duże i ciężkie, że już sam ich nacisk sprawiał mi ból. Skrzywiłam się wymownie. Sutki wkrótce również znalazły się w agonii. Zahaczał o nie palcami, a gdy stopa ześlizgiwała się z piersi, ciągnęła sutki za sobą. Miałam wrażenie, że zaraz się oderwą, jeśli nie przestanie. Chwilami krzyczałam rozpaczliwie, ale moje cierpienie zdawało się nie robić na nim wrażenia. Przygwoździł mnie do podłogi, powstrzymując przed wykonaniem najmniejszego ruchu zmierzającego do ucieczki. Najwyraźniej znajdował przyjemność w mojej bezbronności. Budził we mnie strach, gdy tak balansował na krawędzi mojego zaufania, przekraczając próg bólu. Tym bardziej, że znajdowaliśmy się na odludziu. Moje krzyki tłumiły już dawno zatrzaśnięte drzwi, a na parkingu nie zatrzymał się żaden inny samochód.
Nadal próbowałam bronić się rękami. Odpychałam jego nogę, żeby ją z siebie zdjąć, jednak nadaremnie. Uporczywie stawiał ją na moich piersiach, deformował je i miażdżył mi sutki. Spojrzałam na niego błagalnie, ale on tylko zrobił coś, czego się nie spodziewałam – napluł mi na twarz. Odwróciłam gwałtownie głowę z obrzydzenia. Nie znosiłam tego, a jednocześnie podnieciła mnie jego bezwzględność. Moją twarz też przywrócił stopą na poprzednie miejsce, żeby jeszcze raz na nią napluć. Zadziwiające, że trafiał precyzyjnie z odległości własnego wzrostu. A potem wtarł ślinę stopą w moje czoło i policzki, na koniec wpychając mi do ust palce u stóp. Rozwarł nimi usta i wcisnął głęboko. Znowu uciekałam głową, broniąc się przed jego brutalnością. A on przywracał ją na miejsce, w ten sam sposób, co poprzednio. Czułam, że więcej jego stopy już nie zmieści się w ustach, mimo to rozwierał je jeszcze bardziej, tak szeroko, że dosłownie czułam, jak przestawia mi szczękę. Zaczęłam jęczeć i potrząsać głową, dając mu znać, żeby przestał. Uderzałam ciałem o podłogę, gwałtownie protestując całą sobą, co wreszcie przekonało go, żeby wyjąć stopę.
– Przestawiłeś mi szczękę – poinformowałam go z wyrzutem.
– Eee, niemożliwe – odpowiedział z szyderczą łagodnością w głosie.
Rozmasowałam żuchwę, sprawdzając, czy jeszcze potrafię zamknąć usta. Sam mi je zamknął, ponownie stawiając stopę na mojej twarzy. Dopiero teraz poczułam żwir na języku, ale nie miałam szansy go wypluć. Jakby nie dość tego, nieoczekiwanie pot z niego zaczął kapać prosto na moją twarz. Bo to w dodatku był upalny dzień. Widocznie nie tylko ja byłam wyczerpana tą walką.
– Przydałby się parasol, co? – zażartował, chociaż wybrzmiewała w tym sadystyczna kpina.
Gdy ochłonął, tym razem to ja zaczęłam następną rundę.
Parę tygodni wcześniej przełamałam wewnętrzny opór i dałam upust nieodpartej potrzebie okazania mu uległości. Uklękłam i ucałowałam stopy Pana, w którego z fascynacją przeistaczał się mój pies. Ten gest już wtedy dał mu impuls do wykorzystania stóp w sadystycznej zabawie moim ciałem. Teraz, na podłodze furgonetki, podnieciła mnie myśl, że właściwie dostałam to, czego chciałam, ale w jego własnej wersji. „Gdy rzucam psu kość, to się nie pytam, czy mu smakuje”, zacytował mi kiedyś zasłyszany przez siebie tekst.
Gdy w końcu zdjął stopę z moich ust, sama postawiłam ją tam z powrotem. Wystawiłam język i lizałam ją całą. Całowałam, nie zważając na to, w jakim jest stanie. Stopa mojego kochanka stała się obiektem mojej namiętności, substytutem jego całego. Przyglądał się, jak wkładam dłoń między nogi, żeby rozładować napięcie. Siła pożądania zagłuszyła wstyd, że eksponuję przed nim swoją intymność. Odruchowo wypchnęłam biodra w górę i masturbowałam się z jego brudną stopą na języku, gwałtownie, niemal wyszarpując łechtaczkę. Doszłam ze żwirem w ustach zlizanym z jego podeszw, wydzierając się na całe gardło, a orgazm zdawał się rozrywać mi krocze.
Kropka : )
Kolejny super wpis pełen przeżywanych emocji podczas spotkań suki z Panem
Gdyby nie licznik w „kuchni” bloga, myślałabym, że tylko Ty czytasz moje teksty, mój wierny fanie*** Dziękuję!:) Ale nawet gdyby tak było, to wciąż warto;)
Mrrr…bosko …dziękuję Kasiu
To ja Ci dziękuję:)*
Świetny tekst i bardzo zadziałał na moją wyobraźnię … Znam tego busa …Ciebie i Panapsa…znam nawet te filiżanki …nie widziałam Go w takiej odsłonie ale dzięki Tobie czuje się jakbym tam była … Podniecilam się … Pisz Kasiu proszę jak najwięcej
Dziękuję Ci Kochana jeszcze raz*** W tej odsłonie jest niesamowity;) I bardzo zależało mi, żeby oddać tę bezwzględną przemoc. Dla mnie to wyzwanie, żeby ubrać przeżycia w słowa. Takie hobby:)))
Witam, pierwszy raz jestem i już wiem że zostanę. Masz niezłe pióro i tematyka bardzo interesująca.
Dziękuję bardzo!*