2 myśli na temat “… AND THE REST OF THE DAY, TOO.”
Zawsze kiedy treść wpisu na blogu wykracza poza zwyczajową tematykę, przeżywam coś w rodzaju paniki. Boję się, iż nie zrozumiem co autorka miała na myśli i w ten sposób wyjdę na głupka. Dlatego rzuciłem się do internetów i zaprzęgłem wyszukiwarki do pracy. Co Kropka miała na myśli, zamieszczając te a nie inne słowa? Czy to tekst piosenki? Wiersz? Epitafium na czyimś nagrobku? Jak zareagować, co napisać?
Gdzie ja nie byłem w tej internetowej podróży, w jakie zakątki nie zaglądałem, podążając za najmniejszym nawet śladem jednej czy drugiej frazy, choćby tylko z lekka podobnej! Bez efektu, niestety. Po drodze znalazłem show niejakiego Lonnie Bee „The Good Morning Bitch Show”. Mnóstwo stron ze złotymi myślami (ślepa uliczka). Dwóch amerykańskich telekaznodziejów pragnących mego szczęścia – i portfela (również ślepa uliczka). Pogotowie dla samobójców. Samotne singielki z mojej okolicy pragnące niezobowiązującego seksu. Na koniec Richard Smallwood z jutuba zaśpiewał mi „The Center of My Joy”.
Nic z tego nie miało sensu.
Już, już miałem odpalać Tora by zagłębić się w mroczne czeluście Dark Webu, ale wtedy przyszła refleksja. Przyszła i powiedziała: „Błądzisz, Shintaro, ty głupku, błądzisz jak pijane dziecko we mgle”. To musi być wiersz z gatunku tych, które pisze się w jednym egzemplarzu, do jednej, wyjątkowej osoby. Tak pożądanej, tak niezwykłej i tak niepowtarzalnej. I zarazem tak bardzo nieobecnej. Może nawet BARDZO, definitywnie i już na zawsze nieobecnej. Jesteś na tyle dorosły i doświadczony, żeby to zrozumieć: tu trzeba stąpać na paluszkach, żeby przypadkiem nie poruszyć rozciągniętych tuż nad ziemią, ukrytych w trawie jak pułapki, strun – wyzwalaczy łez czy nie nadepnąć na minę i nie zainicjować wybuchu melancholii, eksplozji rozpaczy.
Instynkt podpowiada mi, że powinienem siedzieć cicho, nie odzywać się, dla własnego bezpieczeństwa, ale… Tak dawno tu do Ciebie nie pisałem, a wiem że lubisz czytać tę moją szarpaninę myśli… To i wysmażyłem Ci taki lekki kawałek, bezpieczny – nawet jeśli momentami sugerujący obłęd autora. Żeby choć na chwile odwrócić Twoją uwagę od tego złowieszczego
(…) my inbox (…) my life.
It’s empty now(…)
It’s not empty, not anymore. Właśnie wylądowało w nim powiadomienie o tym, że jeden facet z Internetu napisał notkę na Twoim blogu. I że się starał, że pieczołowicie składał słowo za słowem, że próbował nadać temu pisaniu sens (i przy okazji nie uruchomić jakiejś emocjonalnej pułapki).
Shintaro-sama, nie tylko lubię, ale wręcz uwielbiam!:) Co ja się dziś dzięki Tobie uśmiałam! Jesteś lepszy od psychotropów i nawet przebiegła mi przez głowę myśl, że trzeba by Cię może opatentować jako lek na złamane serca. Ten jeden jedyny raz nie byłam w szkole na lekcji polskiego, kiedy omawiano interpretację wierszy, skutkiem czego latami nie rozumiałam czym jest „interpretacja”, a co dopiero właściwa interpretacja! Myślę, że Twoja jest bliska prawdy, gdybym tylko sama potrafiła zinterpretować tę prawdę… Jak to mawiają – z tęsknoty pisze się wiersze. I po przeczytaniu Twojego komentarza zaczęłam się zastanawiać, jakby mój stan ducha oddałaby moja ukochana Nicki Minaj, na której koncert nie pojechałam z lenistwa i zimna, czego nie mogę odżałować. Taka ta moja miłość do niej oszukana… I zinterpretowałam samą siebie w jej (tak myślę) stylu:
Though Your dick is not black
Like niggas’ You’d like me to suck.
It’s not it that drips on my lips,
Only tears in my eyes.
But i’m still not a regular degular,
So my pussy ain’t gonna stop being popular.
Zawsze kiedy treść wpisu na blogu wykracza poza zwyczajową tematykę, przeżywam coś w rodzaju paniki. Boję się, iż nie zrozumiem co autorka miała na myśli i w ten sposób wyjdę na głupka. Dlatego rzuciłem się do internetów i zaprzęgłem wyszukiwarki do pracy. Co Kropka miała na myśli, zamieszczając te a nie inne słowa? Czy to tekst piosenki? Wiersz? Epitafium na czyimś nagrobku? Jak zareagować, co napisać?
Gdzie ja nie byłem w tej internetowej podróży, w jakie zakątki nie zaglądałem, podążając za najmniejszym nawet śladem jednej czy drugiej frazy, choćby tylko z lekka podobnej! Bez efektu, niestety. Po drodze znalazłem show niejakiego Lonnie Bee „The Good Morning Bitch Show”. Mnóstwo stron ze złotymi myślami (ślepa uliczka). Dwóch amerykańskich telekaznodziejów pragnących mego szczęścia – i portfela (również ślepa uliczka). Pogotowie dla samobójców. Samotne singielki z mojej okolicy pragnące niezobowiązującego seksu. Na koniec Richard Smallwood z jutuba zaśpiewał mi „The Center of My Joy”.
Nic z tego nie miało sensu.
Już, już miałem odpalać Tora by zagłębić się w mroczne czeluście Dark Webu, ale wtedy przyszła refleksja. Przyszła i powiedziała: „Błądzisz, Shintaro, ty głupku, błądzisz jak pijane dziecko we mgle”. To musi być wiersz z gatunku tych, które pisze się w jednym egzemplarzu, do jednej, wyjątkowej osoby. Tak pożądanej, tak niezwykłej i tak niepowtarzalnej. I zarazem tak bardzo nieobecnej. Może nawet BARDZO, definitywnie i już na zawsze nieobecnej. Jesteś na tyle dorosły i doświadczony, żeby to zrozumieć: tu trzeba stąpać na paluszkach, żeby przypadkiem nie poruszyć rozciągniętych tuż nad ziemią, ukrytych w trawie jak pułapki, strun – wyzwalaczy łez czy nie nadepnąć na minę i nie zainicjować wybuchu melancholii, eksplozji rozpaczy.
Instynkt podpowiada mi, że powinienem siedzieć cicho, nie odzywać się, dla własnego bezpieczeństwa, ale… Tak dawno tu do Ciebie nie pisałem, a wiem że lubisz czytać tę moją szarpaninę myśli… To i wysmażyłem Ci taki lekki kawałek, bezpieczny – nawet jeśli momentami sugerujący obłęd autora. Żeby choć na chwile odwrócić Twoją uwagę od tego złowieszczego
(…) my inbox (…) my life.
It’s empty now(…)
It’s not empty, not anymore. Właśnie wylądowało w nim powiadomienie o tym, że jeden facet z Internetu napisał notkę na Twoim blogu. I że się starał, że pieczołowicie składał słowo za słowem, że próbował nadać temu pisaniu sens (i przy okazji nie uruchomić jakiejś emocjonalnej pułapki).
Pozdrowienia 🙂
Shintaro-sama, nie tylko lubię, ale wręcz uwielbiam!:) Co ja się dziś dzięki Tobie uśmiałam! Jesteś lepszy od psychotropów i nawet przebiegła mi przez głowę myśl, że trzeba by Cię może opatentować jako lek na złamane serca. Ten jeden jedyny raz nie byłam w szkole na lekcji polskiego, kiedy omawiano interpretację wierszy, skutkiem czego latami nie rozumiałam czym jest „interpretacja”, a co dopiero właściwa interpretacja! Myślę, że Twoja jest bliska prawdy, gdybym tylko sama potrafiła zinterpretować tę prawdę… Jak to mawiają – z tęsknoty pisze się wiersze. I po przeczytaniu Twojego komentarza zaczęłam się zastanawiać, jakby mój stan ducha oddałaby moja ukochana Nicki Minaj, na której koncert nie pojechałam z lenistwa i zimna, czego nie mogę odżałować. Taka ta moja miłość do niej oszukana… I zinterpretowałam samą siebie w jej (tak myślę) stylu:
Though Your dick is not black
Like niggas’ You’d like me to suck.
It’s not it that drips on my lips,
Only tears in my eyes.
But i’m still not a regular degular,
So my pussy ain’t gonna stop being popular.
Ja również serdecznie Cię pozdrawiam 🙂