Szukanie pnia w lesie, ku któremu prowadził nas Fetyszysta, dłużyło się, i zaczynałam wietrzyć w tym podstęp. Przedzieraliśmy się ścieżką przez zarośla, jeden za drugim, i połamane gałęzie zostawiały draśnięcia na gołych łydkach. Do tego sandały ślizgały się w miejscami rozmiękłym podłożu. Ogarnęła mnie niecierpliwość. – W dupę dostaniesz, jeśli ten pień zaraz się nie…