Adrenalina zastępuje podniecenie. Podwyższa próg odbierania bodźców. Stępia wrażliwość. Od samego początku spotkania czuję, że moje ciało napina się jak w obecności drapieżnika przed polowaniem. Bo wiem, że gdy zaraz mój Pan wprowadzi mnie do środka, stanę się ofiarą.
Było przed i było po. A to jest opowieść o tym, co było pomiędzy.
SALON
Pan rżnął mnie od tyłu na kanapie w klubie. Klęczałam naga, jak wszyscy tam, w samej tylko czarnej, skórzanej obroży na szyi. Podparta na łokciach, z wypiętym tyłkiem, bezbronna wobec obcego mężczyzny, który podszedł i zaczął dotykać moich piersi, zwisających pod własnym ciężarem. Drugą ręką ściskał fiuta, niepokojąco blisko mojej twarzy. Irytował mnie. Odpychałam jego rękę i chowałam głowę w ramionach. Pragnęłam wyłącznie mojego Pana. Ale on nie dawał mi spokoju. Pozostali przystanęli, żeby nas obserwować. Mimowolnie poczułam się ruchadłam dla każdego, kto znajdował się nieopodal.
– Ssij mu! – padł rozkaz z tyłu.
Za każdym razem takie polecenie bolało mnie niemal fizycznie. Jednak stanowczy ton Pana sprawił, że nie ośmieliłam się przeciwstawić. Odkąd do niego należałam, inni mnie nie pociągali. Brzydziłam się nimi. A tym mężczyzną szczególnie, ponieważ w dodatku odrażająco śmierdział. Najpierw podniosłam wzrok i spojrzałam na jego twarz. Był brzydki, wręcz szpetny, co odrzucało mnie jeszcze bardziej. Wezbrał we mnie wstręt, gdy poczułam w ustach jego zmarszczony napletek i napiętą, śliską żołądź na języku. Co ciekawe, starannie wygolone łono zdawało się przeczyć temu, że nieznośny smród, jaki wydzielał, to skutek braku higieny. Widocznie taki miał naturalny zapach skóry.
– Tak, dobrze, tak, właśnie tak, och… – mruczał zadowolony, gdy z nosem prawie przytkniętym do jego ciała krzywiłam się z odrazy, ssąc członek, który nawet jeszcze porządnie mu nie stanął. Może mówił to na zachętę, ale we mnie i tak wszystko się buntowało. Chwilami ostentacyjnie odwracałam głowę, zerkając za siebie z nadzieją, że mój Pan wycofa polecenie. Lecz on najwyraźniej to ignorował. Obciągałam więc dalej. Liczyła się wyłącznie wola Pana, a on miał prawo wykorzystywać ciało swojej suki tak jak chciał, bez względu na to, co czułam.
DARKROOM
Kanapa okazała się niewystarczająco duża, żeby pomieścić nas troje. Pan chwycił mnie za włosy i powlókł w kierunku darkroomów. Tylko jeden z nich, ostatni, był wolny. Bez skutku szukał w nim wyłącznika, aż w końcu musieliśmy skorzystać z pomieszczenia bez światła. Nie miało również okien. Stało w nim jedynie wąskie łóżko z wolną przestrzenią ograniczoną do ciasnego przejścia. Pan kazał mi położyć się na łóżku i oddał mnie Śmierdzącemu do dyspozycji. Śmierdzący uklęknął nade mną, siadając na piętach. W odosobnieniu i ciemności jego ruchy stały się jeszcze bardziej natrętne. Wciął trzymał w ręku członek i wpychał go w moje usta. Znowu sięgnął do piersi, a potem wsunął palce do pochwy. Odwracałam głowę w ucieczce przed jego zapachem, a także w iluzji, że odcinam się od tego, co ze mną robi.
Utkwiłam gdzieś w połowie drogi między uległością a instynktem, który nakazywał mi wykręcać ciało w nieskutecznych unikach i zasłaniać się łokciami i kolanami. Nie byłam w stanie znieść intymnego dotyku obcego mężczyzny. W tej chwili jeszcze bardziej nie byłam w stanie znieść jego smrodu. Szamotaliśmy się przez chwilę, ale on był ode mnie silniejszy. Ciskał mną o łóżko jak manekinem, wymuszając pozycję, w której miał dostęp wszędzie tam, gdzie nie chciałam go dopuścić.
– Ciągnij mu! – warknął groźnie mój Pan.
Jego nakazujący ton sprawił, że napięcie mięśni w obronie przeszło w bezwład. Przestałam stawiać opór. Wtedy Śmierdzący pociągnął mnie za nogi i ułożył dla swojej wygody na plecach, z twarzą tuż przy swoich genitaliach. Potem uniósł moją głowę, wsadził członek do ust, i trzymając za kark przymusił, żebym mu obciągała.
– Wyliż mu jaja!
Już na powrót działałam na rozkazy. Lizałam mu jaja jak grzeczna suczka, zwierzątko, które dokładnie wylizuje drugie zwierzę, miejsce po miejscu. Nagle, mimo ciemności, zarejestrowałam zmianę. Nieoczekiwanie zakotłowały się nade mną dwa męskie ciała, w gwałtownych zmianach pozycji. Przy twarzy miałam teraz pośladki mojego Pana. Chwyciłam go oburącz za biodra, poszukałam językiem odbytu i z ulgą zaczęłam pieścić znajome miejsce. Liżąc, nadstawiłam uszu, łowiąc w ciemności niecierpliwe szepty i przytłumione polecenia. Dobiegły mnie odgłosy męskiej, niepohamowanej żądzy, domagającej się spełnienia natychmiast. Dźwięki zachłanności, ssących ust i mlaskanie języka. I wszystkie one ustały równie nagle, jak się rozpoczęły.
KORYTARZ
Zza cienkiej ściany, w sąsiednim darkroomie, słychać było dyszenie, okrzyki, śmiech i przemieszczanie się. Mój Pan zerwał się z łóżka, wyprowadził mnie za rękę i kazał uklęknąć w wąskim korytarzu. Chwycił mnie za włosy, owinął je ciasno wokół dłoni i, boleśnie przytrzymując w miejscu, otworzył na całą szerokość drzwi do pokoju z trzema mężczyznami jeszcze przed chwilą uprawiającymi głośno zbiorowy seks.
Zerknęłam w głąb pomieszczenia. W przeciwieństwie do wcześniejszego, zalane było jasnym światłem. Na wąskim łóżku leżało w erotycznym splocie trzech nagich mężczyzn w różnych pozach. Dwóch we wzajemnych objęciach, trzeci niżej, z głową nachyloną nad ich biodrami. Spojrzeli ciekawie kto zakłóca im spokój.
Pan przyciągnął moją głowę do krocza. Nie musiał mówić, co mam zrobić. Znalazłam się na linii ich wzroku, naga, na kolanach, z fiutem w ustach. Mężczyźni z darkroomu najwyraźniej odczytali przekaz, ponieważ wkrótce zaczęli schodzić z łóżka, żeby dołączyć.
Śmierdzący nas nie odstępował. Jego ręce nieustannie wędrowały po mnie wszędzie, jakby badał obfitość ciała ludzkiej samicy. Ostry zapach nadal nieprzyjemnie drażnił mi nozdrza.
– Teraz jemu ciągnij! – rozkazał Pan.
Zrobiłam to z niechęcią.
– Dooobrze suka ciągnie – wymruczał z zadowoleniem Śmierdzący. Przytrzymywał mnie mocno za głowę i posuwał w usta jakby to była cipa. – Dobrze się tę sukę rżnie… – zwrócił się z uznaniem do mojego Pana, chociaż wciąż nie odrywał ode mnie wzroku.
To mi pomogło. Wulgarnym poniżeniem trafił prosto w mój fetysz. Moje ciało miało służyć innym mężczyznom. Do tego przeznaczył mnie tutaj mój Pan. Wreszcie przestałam bez przerwy myśleć o tym, że ten facet śmierdzi, za to natychmiast mu się podporządkowałam. A kiedy z jego penisa zaczęła wyciekać sperma, poprosiłam tylko, żeby nie spuszczał mi się do ust. W moim głosie jeszcze pobrzmiewały resztki oporu, ale przestałam go odganiać.
To była scena jak z pornosów, które oglądałam niezliczoną ilość razy. Klęczałam na środku wąskiego korytarza, a wokół mnie tłoczyli się mężczyźni. Wszyscy, bez wyjątku, nadzy, z wyprężonymi fiutami, wydzielający intensywny zapach potu, każdy inny. Oni również obmacywali mnie jak towar wystawiony do używania.
Tylko, że ja nie byłam zdzirą łakomą fiutów jak te królowe penisów z filmów dla dorosłych, które otoczone przez wianuszek mężczyzn z erekcją, przyssiewają się do jednego po drugim, posyłając w trakcie uśmiech do kamery. Kuliłam się, przestraszona, i odrywałam od siebie ich natarczywe ręce, gdy sięgali do moich piersi, ugniatali je i zaciskali palce na sutkach. Wtedy oni przytrzymywali mnie za ramiona. Odruchowo broniłam się przed bólem, lecz ich dotyk różnił się od tego, który znałam jako suka. Był ciekawski, wręcz pieszczotliwy. Bawili się nimi jedynie dla podniety.
Rżnęli mnie w usta jak ostatnią szmatę, z której uczuciami nikt się nie liczył. Traktowali jak dziurę na fiuty. Fantazje, w których dochodziłam masturbując się do myśli, że j e s t e m tylko dziurą na fiuty, mimo wszystko nie chciały się sprawdzić.
Mężczyzn zdawało się przybywać. Byli w amoku, pobudzeni, podnieceni. Pan pilnował każdej mojej próby uniku. Wydawał bezwzględne polecenia, popychał mnie w kierunku ich członków i przytrzymywał, dopóki nie otworzyłam ust na następnego. Osaczali mnie ze wszystkich stron, odcinając drogę ucieczki. Ale ja nie zamierzałam uciekać. Trzymało mnie w miejscu posłuszeństwo. Granica między przymusem a przyzwoleniem powoli się zacierała.
Nagle Pan wczepił palce w moje włosy, przyciągnął mnie ku własnym genitaliom, i wdarł się członkiem aż po gardło. Nadziewał się głęboko, wycofując się dopiero, gdy zaczynałam się głośno krztusić. A potem gwałcił moje gardło szybkimi ruchami, w uniesieniu, a ja, nawet dusząc się, byłam szczęśliwa, że chociaż przez chwilę mogę służyć wyłącznie jemu.
Miałam w ustach kłęby śliny, cudzy pot skapujący z czół i torsów, oraz posmak nasienia tych, którzy zaczynali dochodzić. Teraz jeszcze wypełnił je strumień spermy. Połknęłam wszystko. Lecz gdy tylko Pan skończył, chwycił mnie za kark i oddał Śmierdzącemu do dalszego używania.
Łzy napłynęły mi do oczu. Straciłam nadzieję, że na tym koniec. W dodatku akcja nie traciła tempa. Wyraz twarzy Śmierdzącego, krople potu na czole, i nerwowe, zawłaszczające gesty, ujawniały silne podniecenie. Wkrótce poczułam na języku napływ ciepłej spermy. Zaczęłam spluwać na podłogę, usiłując się jej pozbyć, a jednocześnie zamanifestować złość.
– Umówiliśmy się, że nie spuścisz mi się do ust! – powiedziałam do niego z pretensją.
Szybko odwróciłam głowę, bo jego obfity wytrysk nie ustawał. Reszta spłynęła mi po policzku i niżej. Dotknęłam piersi. Lepiła się od jego nasienia. Było go na mnie wszędzie pełno. Kiedy skończył, przekazał mnie innym.
Jeden z mężczyzn, młodszy od reszty, szczupły, niewielkiego wzrostu, z ogromnym chujem zakrzywionym ku dołowi jak nos spuszczony na kwintę, przyglądał się całej tej scenie nieco z boku. Zdawał się ustępować miejsca starszyźnie, lecz w końcu, najwyraźniej nie mogąc doczekać się na swoją kolej, zwrócił się do mnie z uprzejmie brzmiącym pytaniem:
– Czy mogę cię wylizać?
Skinęłam głową na zgodę. Wtedy momentalnie wślizgnął się pode mnie, położył się na podłodze i zaczął lizać moją cipkę. Mimo jego szczerego zapału, nie było to dla mnie przyjemne doznanie. Miał krótki, szorstki, kłujący zarost. Drapał mnie boleśnie, wręcz ranił. Nie wytrzymywałam, ale rozkręcony masochizm kazał mi się godzić również i na to, chociaż chłopak był raczej w swoim zamiarze przeciwwagą dla zewsząd gwałcących mnie oralnie kutasów.
– Rżnijcie tę sukę! Niech obciąga wszystkim! – dopingował ich Śmierdzący.
Wykręcałam głowę w różne strony, ale wszędzie znajdowali się mężczyźni, którzy w narastającej, samczej chuci, wciskali mi fiuty do ust. Wciąż obsługiwałam ich wbrew sobie. Czułam do nich obrzydzenie. Do gładkiej, zimnej powierzchni ich członków na języku. Do cudzych zapachów i smaków. Do myśli, z iloma innymi kobietami i mężczyznami spółkowali wcześniej. A także do siebie samej, uległej, o woli spętanej rozkazem Pana, który trzymał mnie przed nimi na kolanach z szeroko otwartymi ustami, dostępnymi dla każdego.
Zostały przekroczone moje granice. Chciało mi się płakać z upokorzenia. Tak bardzo pragnęłam, żeby Pan to zauważył, ale on nie przestawał bezwzględnie mnie kurwić. Targana za włosy, przytrzymywana za kark i ramiona, przechodziłam z rąk do rąk. Zaczynało brakować mi tchu.
– Chcesz wody? – zapytał jednak mój Pan.
– Wody? Nnnnnie… Nie wiem. Chyba nie… Nie myślałam o wodzie. – Oszołomiona, nie potrafiłam odpowiedzieć na proste pytanie.
– To ciągnij dalej! – rzucił sucho.
Niemile mnie zaskoczył. Poczułam się zdegradowana, poniżona tak bardzo, że poddawałam się obojętnie temu, czego ode mnie wymagał, nagle opadła z sił, niezdolna się wyrywać.
– A co byś chciała? – równie niespodziewanie zainteresował się ktoś troskliwie.
– Ooo! – parsknęłam zaskoczona. – To ja też mogę czegoś chcieć? – upewniłam się zdziwiona.
– Tak. Oczywiście, że tak – podjął życzliwie inny.
Chyba dzięki diametralnej zmianie nastroju udało mi się niemal od razu otrząsnąć z silnych, destrukcyjnych emocji, które mnie wypełniały. Rozejrzałam się półprzytomnie, ale tylko jeden element w zasięgu wzroku przyciągnął moją uwagę.
– Chciałabym, żeby ten mały wyruchał mnie tym swoim wielkim chujem. – Wypowiedziałam życzenie tonem, jakbym właśnie wylosowała szczęśliwy fant.
– Ależ proszę bardzo! – Uradowany właściciel owego chuja zgodził się natychmiast.
Poprowadzili mnie do kolejnego darkroomu jak orszak swoją królową, z honorami zaścielając łóżko świeżym prześcieradłem. I mimo, że również i ta historia warta jest zapisu, poprzestanę na tym, co było pomiędzy.
*tytuł piosenki Baha Men: ”Who let the dogs out?” („Kto wypuścił psy?”)
Kropka : )