CYBORG

16 maja 2018 o 00:05|10 komentarzy

CYKL: MIEJSCA

To miejsce budzi moje niedowierzanie za każdym razem, gdy tam jesteśmy. Właściwie, gdy Pan mnie tam zabiera. Gdy niby się upewnia, czy pojadę, ale oznajmia mi to jako oczywistość. Gdy każe mi wejść do wiadomego lasu nad jeziorem i z marszu przystąpić do akcji, a ja stawiam słaby, chociaż głośny opór.

– Nie jestem cyborgiem! Potrzebuję się przestroić z normalnego życia – protestuję. – Przytul mnie najpierw, czy coś takiego, usiądźmy razem nad wodą, popatrzmy na jezioro… – marudzę, idąc za nim polną ścieżką w złudnej nadziei, że doproszę się swego. – A mogę chociaż siku? Już nie wytrzymuję.

– Tam dalej, w lesie – odpowiada mi zdawkowo, nawet nie oglądając się za siebie. Pruje naprzód, a zamiast oczu ma lornetki, którymi przeczesuje teren przed sobą, pomiędzy pniami drzew i zaroślami. W ciemności pewnie uaktywnia się w nich noktowizor, bo to on jest cyborgiem. Jest w trybie akcji, już od telefonu, przez który mnie zwabił.

 

Dwie godziny wcześniej dzwoni znienacka i pyta, czy dam radę wyrwać się dzisiaj na spotkanie. Jestem mile zaskoczona i w pierwszej chwili wierzę, że chce mnie zabrać na szybką randkę w plenerze. Tylko, że on jest łowczym, o czym zapominam w swojej naiwności, chociaż wiecie to już Wy wszyscy, którzy pamiętacie Majówkę i Czerwonego Kapturka, wcale do tego nie potrzebując wiedzieć o wszelkich innych wypadach, nigdy tu nie opisanych. Dopiero w drugiej chwili dociera do mnie, czego może oczekiwać.

– Nie mam dzisiaj nastroju obciągać obcym facetom, nie będę tego robić – zastrzegam się.

U cyborga nie ma odbioru. On ma tylko funkcję działania.

– Bo o to ci chodzi, prawda? – upewniam się.

– No tak – przytakuje.

– Nie, jednak dzisiaj nie jadę… – odmawiam. Rozłączamy się, ale uświadamiam sobie, że lepszy seks niż brak seksu. Poza tym maj, piękna pogoda, świeci słońce… Za minutę oddzwaniam.

– Ale założę trampki! – targuję się.

– Jasne. Tam tylko trampki.

– Pończochy tak, i spódniczkę, bo to praktyczne – śmieję się do telefonu.

Humor zaczyna mi dopisywać na myśl, że ta spódniczka niedługo zostanie zadarta do góry. A skoro łowy, to zakładam strój w kolorach kamuflażu.

 

Mijamy zawsze te same strefy. Najpierw parking po jednej stronie szosy, z którego wchodzi się pod górę, od razu w otaczający go las. Parking oraz wzniesienie pomiędzy drzewami, nerwowo przemierzają pojedynczy mężczyźni, to spoglądając na zegarek lub komórkę, to rozglądając się z niepokojem dookoła. Jeden zerka na nas i teraz ja się niepokoję, czy on przypadkiem nie jest z nami umówiony. Chyba jednak nie, ponieważ szybko traci zainteresowanie i lustruje wzrokiem pozostałe zaparkowane auta.

– Pewnie umówił się z kimś na seks i został wystawiony – żartuję.

Wyżej, zawsze w tym samym miejscu, naturalna osłona ze ściętych gałęzi świerków wplecionych w rosnące blisko siebie drzewa, a na ziemi pokłady opakowań po kondomach i walające się wszędzie zużyte prezerwatywy.

– Tutaj musi być dobrze użyźniona ziemia – żartuję ze śmiechem.

– Bez wątpienia! – potwierdza mój Pan, przyglądając się podłożu z niemniejszą fascynacją.

Wracamy i kierujemy się na parking po drugiej stronie szosy. Stamtąd przecinamy wąski pas drzew i wychodzimy na trawiastą plażę nudystów nad jeziorem. Bliżej jeziora jest dzisiaj tylko pół nudysty – jeden młody mężczyzna rozebrany do pasa. On również rozgląda się, jakby zatrzymał się w połowie sobie tylko wiadomej misji. W głębi, dalej od jeziora, jest jeszcze jedna polanka, a za zaroślami prześwitują nagie ciała. Przedzieramy się na rekonesans przez wysokie, dzikie, trawy. Zwykle urzędują tam geje, zainteresowani wyłącznie sobą. Wygląda na to, że tym razem jest tak samo. Jest ich tam pięciu. Dwie pary w dwóch rożnych miejscach. Zupełnie nadzy mężczyźni stoją naprzeciwko siebie w próbie podjęcia jakiejś interakcji, zaprzestanej na chwilę, w której się na nich gapimy.

– A ten piąty, co stoi przodem do krzaków, to sobie tam dyskretnie wali konia, czy klęczy w nich niewidoczny szósty i mu obciąga? – zastanawiam na głos.

Najwyraźniej jesteśmy tu intruzami. Wycofujemy się. Pan przyspiesza kroku i wchodzi do lasu docelowego. Po chwilowym ożywieniu wywołanym widokiem na polance, na nowo drepczę za nim jak na ścięcie. Z rzadka ktoś przechodzi lub prowadzi rower jedną z przecinających się ścieżek. Mimo to zauważam, że za każdym razem jesteśmy bacznie lustrowani, chociaż pozornie wygląda to jak odruchowo rzucane spojrzenia. Docieramy do powalonego pnia. Pan wyciąga rękę.

– Majtki!

Zdejmuję majtki i wręczam mu je. Chowa je do kieszeni spodni.

– Siku mi się mocno chce… – przypominam.

– Zdejmij majtki i oprzyj się rękami o pień! – pada rozkaz.

Pochylam się i opieram o pień. Pan odsłania moje pośladki. Spódniczka jest elastyczna, więc zatrzymuje się na wysokości pasa.

– Ale jeszcze przytulić… – przypominam natrętnie.

W zamian dostaję mocne klapsy w pośladki. Poddaję się. Widzę, że Pan od samego początku jest na obrotach. Skupienie na twarzy, na swoim celu, poważna mina, uważne spojrzenia po okolicy, zdecydowane ruchy. Żadnego romantyzmu. Akcja.

Klapsy sprawiają, że krew z mózgu, napędzanego gniewnymi myślami, spływa tam, gdzie właśnie powinna.

– Ach! – pokrzykuję bardziej z nieoczekiwanego zachwytu, niż z bólu.

Ogarnia mnie nagłe pożądanie i zaczynam niecierpliwie kręcić pośladkami na zachętę. Chcę jego kutasa w sobie już, natychmiast! No, gdzie on jest?! Odwracam się za siebie, ale członek Pana zdaje się wyglądać jakoś inaczej niż zwykle. I czemu on we mnie nie wchodzi, tylko stoi i trzepie go nade mną? Podnoszę wzrok wyżej. Bosz…, to nie on! Przekręcam głowę dalej za siebie, szukając go wzrokiem, i widzę kolejnego obcego faceta, który robi dokładnie to samo, co ten pierwszy – trzepie fiuta wyciągniętego z rozporka, gapiąc się między moje nogi. Obaj mają pełny wzwód

– I sikać mi się już coraz bardziej chce… – dodaję głosem słabym z wrażenia, gdy wreszcie dostrzegam również i Pana.

– To sikaj!

Sikam, wypięta gołym tyłkiem w ich stronę. Mimo efektu zaskoczenia, podoba mi się niespodziewana okazja do ekshibicjonistycznego popisu.

Gdy kończę, nie wiem, co dalej robić. Zdaję się na Pana. To taki sekret uległych. Psychologiczny trik. Podporządkowanie się rozkazom Pana daje nam poczucie zwolnienia z odpowiedzialności za nieprzyzwoite zachowanie.

Pan też wyciąga członek z rozporka.

– Obciągaj!

Odwracając się, zerkam na solidny, sztywny członek tego pierwszego, z poczuciem marnowanej okazji. Kucam przed Panem, podczas gdy oni stoją po bokach i dalej walą konia, przyglądając się, jak to robię.

– Pokaż im cipę! – pada następny rozkaz.

Czuję się jak widziana kiedyś przeze mnie w czasach szkolnych upośledzona dziewczyna, wykorzystywana przez łobuzów, którzy zagnali ją do tunelu. „Pokaż nam cipę!”, wołali za nią, a ona nie uciekała, niepewna co robić. Z drugiej strony niezdrowo fascynuje mnie takie wcielenie. Staję naprzeciwko nich i odgrywam tamtą, cudzą scenę z dzieciństwa, której właściwie nigdy dokładnie nie widziałam. Unoszę przód spódniczki i wypinam się, żeby lepiej widzieli.

Ten pierwszy od razu sięga, żeby mnie tam dotknąć. Teraz mogę im się lepiej przyjrzeć. Obaj są w średnim wieku, średniej budowy, ubrani w zwyczajne kurtki i spodnie. Pierwszy jest niższy, nieco pulchny i wygolony na łyso. Ma dużą, okrągłą twarz i nie schodzący z niej uśmiech, jak przysłowiowy kot, który dorwał się do śmietanki. Może dlatego, że jest w nim coś swojskiego, odruchowo go odganiam. Wręcz daję mu po łapach.

– Nie wkładaj mi tam palców, bo licho wie, czy nie są od spermy!

– Nic tam nie ma! Są czyste, Jeszcze się nie spuściłem – zapewnia mnie, niemniej jednak daje mi spokój.

– Masz gumę? – Pyta Pan tego drugiego. Wcześniej zapytał pierwszego, ale odpowiedź musiała być niejasna, albo wyrażona gestem, bo nie dosłyszałam.

– Mam – odpowiada drugi i wyjmuje ze spodni opakowanie z kondomem.

Jest dość wysoki, ma bujną, czarną czuprynę, wąsy i brodę. Jego fizjonomia jest mniej przyjazna niż pierwszego. Przez cały czas pozostaje poważny, co sprawia, że mam wrażenie jakby surowo mnie oceniał, przez co bardziej się go wstydzę. Jednak ssie mnie w pochwie, dosłownie, nie do wytrzymania. Potrzebuję w sobie fiuta. Przestało mnie obchodzić jak bardzo przypadkowi są ci faceci i jak bardzo obsceniczna jest cała ta sytuacja. Potrzebuję być wyruchana.

Spotyka mnie rozczarowanie.

– Możecie się na nią spuścić – zwraca się Pan do obu. – A ty klękaj! – rzuca do mnie.

Znowu odczuwam wstyd, gdy tak mówi i dzieje się to naprawdę. Czuję też obrzydzenie na myśl, że zaraz może spłynąć po mnie ich sperma. W mojej głowie jest zupełnie na odwrót. Sam na sam ze sobą dochodzę, fantazjując o tym samym.

Jego przyzwolenie zdaje się jednak do nich nie docierać. Na razie tylko ten drugi staje przede mną ze swoim grubym fiutem na wysokości mojej twarzy i czeka. Nie reaguję. Nie potrafię po prostu latać po lesie z otwartymi ustami i łowić na nie sterczące fiuty, tak jak oni przeczesują las z fiutami na wierzchu, szukając okazji. Potrzebuję przymusu, bycia zdominowaną. Pan szturcha mnie w głowę, ale to też nie działa. „Bądź dla mnie podły”, proszę go w myślach. Potrzebuję rozkazu.

– Ciągnij mu, szmato! – warczy niezadowolony.

Na słowo-klucz natychmiast wykonuję polecenie. Najlepiej, gdyby jeszcze chwycił mnie za włosy, nadział na jego kutasa i bezwzględnie przytrzymał za głowę, nawet gdybym miała się nim udławić.

– Nie wolno ci skończyć jej w ustach – mówi do niego Pan.

Czuję na języku miękki, mięsisty napletek, wyłaniającą się spod niego twardą żołądź i cudzy smak. Mężczyzna jest silnie podniecony i jego kutas mimowolnie szybko zaczyna się ślinić. Odsuwam się i ostentacyjnie spluwam na ziemię. Widzę, jak spod napletka wycieka przezroczysty preejakulat. Kręcę głową na znak, że już więcej nie wezmę go do ust.

Mężczyzna wyciąga z kieszeni kondom, ale zanim będzie mu dane zrobić z niego użytek, Pan gwałtownie przyciąga moją głowę ku własnemu kroczu. On też się już ślini. Na mój język spływa jego wydzielina. Za chwilę odrywa mnie od siebie, ciągnąc za włosy. Wydaję cichy okrzyk, gdy szarpie za nie nadając mi kierunek i popychając w stronę pnia. Wchodzi we mnie jako pierwszy. Stękam przy każdym pchnięciu. Z niewytłumaczalnego powodu zawsze nakręca mnie jak inni patrzą, gdy jestem rżnięta. Dlatego przestaję się wstydzić i wchodzę na wysokie obroty. Żałuję, że Pan nie kazał mi zdjąć bluzki i biustonosza. Że widać tylko mój goły tyłek. To za mało. Chciałabym być teraz tutaj przed nimi całkowicie obnażona na jego rozkaz, jeszcze bardziej bezbronna z jego woli. Nasycić swoją pokrętną seksualność, która żyje pełnią życia dopiero wtedy, gdy jest zniewolona.

– Wystaw mu się! – W słowach rzuconych przez Pana szybkim, urywanym tonem, słychać podniecenie.

Właściwie nawet nie zmieniam pozycji, gdy wchodzi we mnie ten drugi. Nie mam jeszcze na tyle rozepchanej pochwy, żeby czerpać przyjemność z jego wielkiej maczugi. Każde pchnięcie sprawia mi ból. Stękam, ale oni chyba nie rozumieją, dlaczego. A jeśli nawet, to nie ma to dla nich znaczenia. Liczy się tylko to, że Pan lubi mnie kurwić i oddał mu mnie do używania. „Najważniejsza jest ich przyjemność”, zaczynam myśleć o bólu jak uległa. „Ja im służę tylko jako dziura na kutasy”.

Mężczyzna kończy we mnie dość szybko. Domyślam się po tym, jak przyspiesza i teraz on stęka. Wycofuje się, a ja odwracam się i sprawdzam, czy na pewno ze mnie w pełni skorzystał. Końcówkę gumy wypełnia mleczny płyn.

– Spuściłeś się – stwierdzam.

Kiwa głową i z niezmienionym wyrazem twarzy, bez słowa, powoli się oddala. Patrzę za nim zdziwiona, że nie wyraził zadowolenia nawet najdrobniejszym gestem, choćby uśmiechem.

– Podziękuj panu! – pada z ust mojego Pana.

Mężczyzna przystaje w oczekiwaniu. Upokorzenie ściska mnie za gardło, mimo to wydaje mi się niegrzeczne odwrócić wzrok.

– Dziękuję panu – z trudem wydobywam głos, jednak staram się, żeby było w nim słychać wdzięczność uległej.

Mężczyzna kiwa głową, przyjmując podziękowanie, i odchodzi w głąb lasu. Zostaje z nami jeszcze ten drugi. Przygląda się całej scenie z uśmiechem na ustach, przez cały czas niezmordowanie posuwając ręką po fiucie.

– Klęknij, muszę się odlać! – mówi mój Pan. Jego głos wydaje się beznamiętny, za to ja znowu pragnę się z nim pieścić. Przykucam, bo żal mi zniszczyć pończochy. Martwię się też ubraniem, myślę o tym, że nie mam się w co przebrać. Znowu żałuję, że nie jestem nago. Ciągle jeszcze nie jestem w pełni gotowa, żeby połknąć cały strumień. Do bycia jego żywym kiblem brakuje mi albo silnego odurzenia podnieceniem, albo konsekwentnej i brutalnej bezwzględności Pana. Mimo to posłusznie otwieram i nadstawiam usta. Jeszcze ciągle nic się nie dzieje. Ogarnia mnie czułość. Liżę pieszczotliwie jego obrzmiałą żołądź, przyjemnie napiętą pod językiem. Jednak wlepiony w jego fiuta cudzy wzrok nie pomaga mu spełnić zamiaru. Zmienia zdanie:

– Wstań, naszczam ci na cipę! Wypnij ją!

Robię, co mi każe, ale jakoś ta zarośnięta cipa wydaje się zbyt słabo widoczna spod uniesionej spódniczki. A przecież mam widza. Poza tym, kątem oka wyłowiłam jeszcze paru innych, którzy dla niepoznaki wciąż się przemieszczają. Kryją się w niewielkim oddaleniu za drzewami, również z rękami bez przerwy pracującymi na wyciągniętych ze spodni przyrodzeniach. Nawet ten, który już ze mnie skorzystał, z ciekawości wciąż kręci się w pobliżu. A wśród nich wszystkich ja, gwiazda – ekshibicjonistka. Proszę więc Pana, żeby pozwolił mi się odwrócić, oprzeć z powrotem o pień i wypiąć goły tyłek.

– Będzie lepszy dostęp – przekonuję go.

Pochylam się i opieram rękami o pień. Rozstawiam szeroko nogi, ponieważ prześladuje mnie skrywana obsesja, że nie chcę mieć nasikane do butów, chociaż w fantazjach marzę o całkowitym sponiewieraniu w ziemi, ciele całym mokrym od moczu Pana. Zapominam, że w tej pozycji wystawiam na widok publiczny również swój odbyt. Najpierw znowu na moje pośladki spada najpierw grad mocnych klapsów. Podoba mi się to, że inni mogą zobaczyć moją karność wobec właściciela, nie kochanka.

Zaraz potem czuję ciepły mocz Pana między nogami. Jakkolwiek obsceniczne, jest to dla mnie zawsze wyłącznie przyjemne. Odwracam się i kątem oka widzę coraz szybszy ruch ręki pierwszego mężczyzny. Nie mogę powstrzymać się od łobuzerskiego uśmiechu, który on odwzajemnia. Intuicyjnie czuję, że Pan będzie go trzymał na dystans do końca. Chcę mu pomóc. Kucam, otwieram szeroko usta, wyciągam język i z ostentacyjną lubieżnością wylizuję do czysta z moczu członek Pana. Mężczyzna gwałtownie przyspiesza ruch ręki i wreszcie tryska w powietrze.

– Pomogło, co? – upewniam się.

– Jo – przytakuje radośnie.

Stany ducha między uległością, normalnością, rozbawieniem i odegraną wyższością są płynne i nieustannie przechodzą z jednego w drugi, w zależności od sytuacji. Jakbym była samostrojącym się instrumentem.

Pan rozgląda się jeszcze wokół, po czym daje znak do odwrotu. Nasz widz opuszcza nas z ociąganiem, próbą umówienia się na następne spotkanie oraz wyraźnym żalem, że to już koniec na dzisiaj.

Po wyprowadzeniu go z lasu, Pan zagania mnie z powrotem na pozycję. Rozgląda się, ale już nikt więcej do nas nie dołącza. Zarzuca więc kolejną przynętę. Podnosi mi bluzkę i wyciąga piersi ze stanika. Miętosi je jakby dobrze ugniatał ciasto. Mam wrażenie, że robi to ze szczerą pasją, a doznania znowu wprawiają mnie w zachwyt. Potem szczypie sutki, a ja wreszcie naprawdę odpływam. Zatracam się w prawdziwej, cielesnej przyjemności. Pieszczota jest coraz bardziej intensywna. Przymykam oczy i mruczę. Przywraca mnie do jawy dopiero gwałtowne uderzenie w twarz.

– Ty szmato!

Jestem kim chce, a teraz nawet jeszcze bardziej, kiedy dostaję swój przysmak, swoją nagrodę. Jak pies, który się spisał.

– W takim stanie wypiłabym cały Twój mocz, błagałabym o niego… – majaczę w ekstatycznym uniesieniu.

Doi mnie coraz mocniej, i tylko zgaduję, że ciągnie ma za sutki z całej siły. Zupełnie tego nie czuję w silnym podnieceniu, które znieczula na ból. Mam wrażenie, że jego również to zadziwia. Bije mnie po piersiach. Zasłaniam się ze strachu, ale na jedno jego groźne słowo lub spojrzenie, odsłaniam je z powrotem. I nadchodzi chwila, gdy Pan posiadł mnie po raz kolejny, karmiąc moją uległość właściwymi gestami. Uderza mnie w twarz jeszcze wielokrotnie i za każdym razem wulgarnie przypomina kim jestem. W tej chwili czuję tylko ból i upokorzenie. Ale to jest pokarm „na wynos”. Po powrocie do domu długo nie zakładam bielizny. Cieknę jeszcze przez kilka godzin, uda mam lepkie aż do kolan od własnych wydzielin, i śmierdzę seksem. Masturbuję się codziennie do wspomnienia twardej ręki Pana i piekących kości policzkowych. Mój instynkt potrzebuje siły samca, upragnionej władzy Pana nad sobą.

Zaciska palce na mojej szyi i bije mnie po cipie, a potem z niewiarygodnym wyczuciem znowu zajmuje się moimi sutkami. Działa to na mnie jak zaklęcie. Dobre, bo mi dobrze. Złe, bo zamienia mnie w niewolnicę, która gotowa jest dla Pana zrobić wszystko dla tej pieszczoty do granicy wytrzymałości, a potem tortury, gdy przyjemność niweluje ból. Klękam, połykam jego fiuta, pragnę go mocno. Następnie tkliwie całuję po brzuchu, wkładam język do jego pępka i liżę go tam w miłosnym amoku. A on oddaje mi tę czułość, przytula mnie wreszcie z radością w roześmianym spojrzeniu, i za chwilę znowu pieprzymy się przy pniu, od tyłu. Ruszam biodrami jak nienasycona suka, zaciskam pochwę na członku Pana, chcę go wessać w siebie i nie przestawać się ruszać. W przód i w tył, w przód i w tył…, aż do eksplozji.

– Podziękuj Panu, suko!

Podsuwa mi dłoń do pocałowania. Nie wie, a może właśnie doskonale wie, że tego nie znoszę. Przełykam kolejne upokorzenie, lecz zaraz potem już sama od siebie pochylam się nisko i ze szczerą wdzięcznością całuję jego buty. Tak bardzo pragnę okazać mu pokorę, że nie zważam na to, że są pokryte ziemią i kurzem.

– A teraz się wypieprz!

Granica przesytu wciąż zaskakująco się przesuwa. Kładę się półnaga na pniu, wkładam rękę między nogi i pracuję nią tak prędko, że kamera nie nadąża rejestrować klatki po klatce, co widać po jakości filmu. Jeszcze wtedy nie wiem, że mnie filmuje. Po prostu wykonuję polecenie. Podnoszę głowę w trakcie, a on niecierpliwym ruchem ręki nakazuje mi opuścić ją z powrotem, żeby twarz nie znalazła się w kadrze. Dopiero wtedy widzę, że trzyma w ręku włączony aparat. Nie przeszkadzają mi mrówki wędrujące po odsłoniętych udach, ani nierówna, wgniatająca się w plecy kora. Oglądam potem jak trzęsą się moje piersi i cała moja pulchna cipa na pierwszym planie. „Ten film jest obsceniczny”, mówię do niego i ze zgrozy o mało nie wyrzucam aparatu z ręki. A potem na drugi, trzeci i kolejny dzień, pieprzę się także do widoku własnej cipy na ekranie.

 

W miejscach, w których ludzie szukają zaspokojenia seksualnego za wszelką cenę i w rożnych jej formach, nie ma żadnego znaczenia moralność ani jej język: wstyd, zahamowania, obyczajność. Tutaj, w świecie pierwotnej żądzy, panują zasady odwrócone: bezwstyd, brak zahamowań, nieobyczajność.

Jednak te światy przenikają się. Ucywilizowanie sprawia, że ludzie błąkający się po lesie z genitaliami na wierzchu są dla siebie uprzejmi i nieagresywni.

– Pamiętasz, jak pieprzyliśmy się tutaj nago, na plaży obok, a przechodzący grzecznie nas pozdrawiali i równie grzecznie pytali, czy mogą rozłożyć obok koc? – Pan przywołał wspomnienie z szerokim uśmiechem. – „Dzień dobry”, powtórzył, naśladując przepraszającą taktownie intonację. Zachichotaliśmy zgodnie.

Kropka:)

10 myśli na temat “CYBORG”

  1. Heh my kobiety to zawsze chcemy/oczekujemy czegoś więcej, jakieś pieszczoty, czułości właśnie w formie przytulenia 😀 i jak bardzo się na to nastawiamy, że to dostaniemy/otrzymamy, a potem wiadro zimnej wody na głowę.. 🙂
    Nie raz to właśnie w naszych fantazjach pozwalamy na dużo… nie ukrywam, że nie raz miewam takie fantazje z dwoma facetami 😀 ale w rzeczywistości bym tego nie zrobiła… 😀 podziwiam Cię naprawdę za odwagę Kasiu 🙂

    1. To nie odwaga, Maargaret, tylko czyste szaleństwo:) Kontrast do poprawnej codzienności. A co do Twojej fantazji, to tak sobie myślę – kto wie, czy gdyby nie znalazła się odpowiednia osoba, to Lubego nawet by to nie nakręciło;) Lub odwrotnie, bo mamy rożną tolerancję na takie wielokąty. Czasem życie samo woła o urozmaicenie i wtedy kto wie, co byś zrobiła;)) Uściski najserdrczniejsze i jak najlepszego samopoczucia! Tu całus, ale nie wiem gdzie szukać emotów…

      1. Oj tu było by ciężko 😀 mąż raczej nie chciałby się mną dzielić z innymi facetami niż on sam 🙂 ale zawsze dobrze, że sobie pofantazjować można hi hi 🙂

        Szaleństwo połączone ze spontanem 🙂

        1. Czasem to własnie spontaniczność sytuacji sprawia, że nieoczekiwanie realizujemy jakąś fantazję;)) Buziaki, Maargaret!

    1. Dziękuję Ano:)* Co do wspomnianej przez Ciebie imprezy – nie do mnie należą takie wybory;) Serdecznie Cię pozdrawiam!:)

Odpowiedz na „Kropka:)Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *